Sąsiad teoretycznie tuż za miedzą. I język podobny, i pochodzenie wspólne – a jednak mentalność Czechów, ich historia, postrzeganie świata jest nam całkiem daleka. Oczywiście każdy myśli, że o Czechach wie wszystko – ale prawdą jest, że jako Polacy mamy tendencję do postrzegania narodów mniejszych z lekceważeniem. To lekceważenie przekłada się często potem na ignorancję. Lek na tę bolączkę proponuję Wam poniżej – dziś w skrócie: Czechy, czyli co Polak i Polka wiedzieć powinni.
Z czym Wam się kojarzą Czechy?
Piwo, piwo, piwo i…
Zakładam, że 90% z Was w pierwszej chwili pomyślało o piwie. I o ile jest to dość stereotypowe skojarzenie, ma ono pewne podstawy w rzeczywistości.
Czechy naprawdę w piwo opływają. Piwo jest dobre, szeroko dostępne i znacznie tańsze niż to, co piwem w Polsce nazywają Polacy. Wiąże się to z bardzo rozwiniętą kulturą picia, a także wspólnie spędzanego przy kufelku czasu w tzw. hospodach. W Czechach nie ma bowiem barów lub pubów w naszym rozumieniu tego słowa – a może raczej, jeśli są, to w zdecydowanej mniejszości. Jeśli idzie się ze znajomymi wieczorem na miasto, to idzie się po prostu do hospody; i bez względu na to, czy znajduje się ona za rogiem czy w centrum kilkuset tysięcznego miasta, zawsze zamówić tam można piwo lub Kofolę, zazwyczaj w granicy 4-5 zł.
Jednak nie tylko piwem Czechy stoją, a właściwie, powinnam napisać: Republika Czeska. Republika dzieli się bowiem historycznie na trzy regiony: Czechy, Śląsk Czeski i Morawy. W tych ostatnich, co może wydać się zaskakujące, celebruje się dużo bardziej wino, niż piwo! Nie wierzycie? Poczytajcie artykuł, który opowiada o historii uprawy wina na południe od Brna .
i wino!
Tak, tak, jeśli chodzi o Morawy, to słyną one z produkcji wspaniałego wina, dlatego jeśli zdarzy Wam się zawitać do obecnej stolicy tego regionu, Brna, nie zapomnijcie odwiedzić vinoteky. Jeśli chodzi o rodzaje wina i całą jego kulturową otoczkę, na pewno zdobędę się kiedyś na dłuższy wpis; dość wspomnieć, że winobranie jest tu niemal (a może nawet bardziej!) świętowane, niż u nas 3 maja. [Edit: takie wpisy już powstały: czytajcie artykuł o tym, jak winno się wino pić, o morawskich hodach lub bardziej ogólnie o kulturze picia w Czechach, a także tutaj, jeśli wybieracie się do Brna i chcecie czegoś dobrego się napić!]
Knedlik, gulasz i svičková!
No dobrze, jeśli już popijemy, to należałoby także coś zjeść. O kuchni czeskiej w bardziej szczegółowym wydaniu poczytacie tuaj – dziś staram się raczej stworzyć taką stereotypową mapę skojarzeń, po której będziemy w przyszłości wspólnie podróżować palcem i kolejne mity obalać. Tak więc – kuchnia. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli chodzi o produkty, to te najbardziej podstawowe są bardzo do naszych podobne (nie mieszkamy przecież zbyt daleko!), z kilkoma znamiennymi wyjątkami. Co więc wymienię jednym tchem? Tłuszcz, kminek, rohliky, paprykę, wszelkiego rodzaju gulasze… i knedlik. Ten ostatni występuje nie tylko w kojarzonej przez nas pyzo-podobnej postaci (*mam na myśli pyzę w wersji poznańskiej), ale także w wielu innych odmianach (knedliky mogą być drożdżowe i na mące, ale równie dobrze mogą być robione z… ziemniaków).
Produktów typowych jest oczywiście więcej (a co ze sobą z nich z Czech przywieść, przeczytacie tutaj) – te powyżej to te, które jako pierwsze przychodzą do głowy. Jeśli wybieracie się do naszych południowych sąsiadów i zamierzacie rozsmakować się w lokalnej kuchni (co polecam z całego serca, a o przykładach takowej w Brnie możecie poczytać tutaj), koniecznie zabierzcie ze sobą Rapacholin. I Ranigast. Oraz zapas czarnej herbaty na ukojenie żołądka po obfitych ucztach. Albo po prostu od razu zapodajcie sobie setkę śliwowicy (której oprócz wina na Morawach również nie brakuje!) i oddajcie się w ramiona Orfeuszowi.
Najbardziej niemieccy Słowianie
Czesi są Słowianami, to często się powtarza: należymy do tej samej słowiańskiej rodziny. To jednak spore uproszczenie! Czesi są bowiem najbardziej zachodnimi Słowianami, jakich można sobie wyobrazić. Jeżdżą spokojnie. Szanują przepisy. Funkcjonuje u nich szacunek do policji, do państwa. Państwo o swoich obywateli dba (nie mówię, że zawsze, ale ogólnie różnica jest zauważalna). To również temat sam w sobie, dziś tylko krótka pigułka w ramach wstępu. Tak więc Czesi to najbardziej niemieccy Słowianie, jacy w Europie Środkowo-Wschodniej istnieją.
Są również już dużo bardziej południowi niż my. Republika Czeska leży jednak bliżej Morza Czarnego i Śródziemnego i to czuć; np. w podejściu do pracy. Spróbujcie popracować z Czechami, a potem z Polakami. Zgadnijcie, kto robi dużo więcej w dużo krótszym okresie czasu, a potem wychodzi z pracy dużo bardziej zestresowany i sfrustrowany. To oczywiście moja subiektywna ocena (jak większość twierdzeń poniżej i powyżej), ale Czesi mają w sobie spokój. I to SPOKÓJ pisany dużymi literami. Nie zdążę na autobus?… Nie szkodzi, pojedzie przecież następny. Pociąg mi uciekł? No, ale co za problem? Za chwilę jedzie następny. Nie martw się, to tylko pół godziny spóźnienia. Gdy teraz o tym myślę, przychodzi mi do głowy, że być może różnica wynika z tego, że Polak wie, że następny autobus/pociąg/dowolny środek lokomocji po prostu nie pojedzie (ach, nasze cudowne PKP/MPK/niepotrzebne skreślić) i stąd spina. Czech spokojnie usiądzie i z uśmiechem na ustach poczeka na kolejne połączenie.
To widać także w pracy i łączy się także z szokującą wręcz dla Polaka uprzejmością, ale i wygodą życia codziennego: biorąc jako przykład Česke Drahy, tam klienta się po prostu szanuje. W związku z tym być może naprawdę nie ma powodów do stresów.
Czeski – to nie taka prosta sprawa
Kolejnym mitem związanym z Czechami jest sam język: čestina. Polacy uwielbiają prosić Czechów o wypowiedzenie kilku słów, by potem rubasznie obśmiać słowa, które w naszych uszach brzmią niczym dziecięce seplenienie. Co dziwne, reakcja jest całkiem podobna w drugą stronę – dla Czechów nasz język również brzmi jak paplanina dziecka. A już całkiem histeryczne reakcje wywołują np. napisy wzdłuż dróg: Pomoc drogowa (*co w wolnym tłumaczeniu na czeski można przełożyć na pomoc narkotykowa; droga to narkotyk). O języku czeskim pozytacie tutaj, natomiast o moich osobistych przygodach posługiwania sie pięknym językiem czeskim, na przykład tutaj.
Co jeszcze z Czechami się kojarzy?
Piłka nożna? W temacie zbyt szeroko się nie wypowiem, gdyż specjalistką nie jestem; dość powiedzieć, że oprócz piłki nożnej (która notabene stoi na wysokim poziomie) Czechy zdecydowanie i absolutnie uwielbiają hokej. Należą do światowej czołówki; na Mistrzostwach Świata 2015 (które odbyły się właśnie w Czechach) zajęli 4 miejsce. Nie będę może wdawać się w zbytnie szczegóły; powiem tylko, że mania hokejowa dochodzi do tego stopnia, że podczas niektórych meczy brneńskiej Komety w hospodach podaje się piwo koloru klubowego, czyli… niebieskie.
Żyjąc w Republice Czeskiej
Żyjąc w Republice – a także w jakimkolwiek kraju, który nie znajduje się na rodzimej ziemi – trzeba przygotować się na szereg zaskoczeń. Te codzienne przygody bywają bardzo zabawne, czasem niebywałe i zaskakujące, innym razem przykre lub wywołujące tęsknotę. Paleta odczuć jest szeroka i zmienia się z czasem. Kilka z nich już dla Was spisałam – o blaskach i cieniach życia codzinnego w Czechach możecie poczytać tutaj, o miłych lub dziwnych zwyczajach tutaj, albo o wnioskach po pierwszych dniach na obczyźnie – tuaj.
W takim codziennym życiu odkrywa się również, że biurokracja ma się dobrze nie tylko w Polsce, ale także poznaje czeski kalendarz świąt, czeski sposób na zabawę czy też zwyczaje, na przykład te bożonarodzeniowe (dla początkujących i dla zaawansowanych) czy wielkanocne, które niby takie podobne, bo karp jest i tu, i tam, a jednak zupełnie inne – w Czechach nie celebruje się aż tak rodzinnych spotkań, a święta raczej spędza oglądając bajki. Tak, bajki! Czeska kinematografia bowiem to własnie bajki, i niekoniecznie są one przysłowiowym czeskim filmem.
Z czasem poznaje się Czechów bliżej, rozumie trochę lepiej, odkrywa, że o Polsce wiedzą mniej więcej tyle samo, co Polacy o Czechach – czyli prawie nic 🙂 Co o nas myślą? Polska oczywiście kojarzy się przede wszystkim z wszechobecnym katolicyzmem (spotkałam się nawet z poglądem, że skoro wszyscy to tacy katolicy, to na pewno u nas nie kradną! Haha…) i raczej zacofaniem. Zdziwienie w oczach, kiedy opowiadam, że w Poznaniu mamy WIFI w komunikacji miejskiej bywa zazwyczaj spore! O tym i kilku innych rzeczach opowiedziała mi Maja, Czeszka z Brna w wywiadzie. Polecam również interesujący i traktujący tę tematykę wywiad z Mariuszem Surioszem w Polityce.
Miało być krótko tytułem wstępu, tymczasem wyszedł z tego całkiem pokaźny wpis. Na blogu poczytacie czasem także o moich różnorodnych przygodach w podróżowaniu do Czech lub z Czech, tymczasem kończę, życząc miłego odkrywania tego wspaniałego kraju.
Wyruszmy więc razem w podróż na południe!
alfa