EDIT: Uwaga! W sprzedaży mój pierwszy e-book: „Przewodnik po Czechach. Emigracja”! Jeśli myślisz o wyprowadzce do Czech, kup go już dziś i przygotuj się do wyjazdu!
Czechy, a właściwiej Republika Czeska, to taki kraj, który trochę wymyka się definicjom. Nawet nazwa jest myląca: mimo, że po polsku cały kraj nazywamy Czechami, w języku czeskim nazwa ta oznacza tylko części terenów czeskojęzycznych – Czesi o Republice mówią bowiem Česko. To taki trochę symboliczny znak tego, jak mało się w Polsce o Republice Czeskiej wie, a to, co się o niej mówi – zazwyczaj jest zasłyszanym stereotypem. Stąd właśnie potrzeba pisania o Republice na blogu – to taka moja prywatna wendeta przeciwko ignorancji: własnej i cudzej. Czytacie właśnie zaczątek tego, co w przyszłości stanie się przewodnikiem po Czechach. Moim własnym – a może również do poczytania z użytkiem dla Was.
Czesi – czy to jeszcze Słowianie?
Pytanie całkiem słuszne. W większości przewodników po Czechach wyczytacie, że Czesi to jedni z naszych najbliższych słowiańskich braci – i to prawda. Mówią całkiem podobnie, jedzą niby też niezbyt egzotycznie, piją morze piwa, czy czegoś jeszcze trzeba do zadzierzgnięcia słowiańskiej przyjaźni?… W końcu tak niewiele nas różni! No właśnie, czy faktycznie?
Czesi należą do najbardziej lubianych narodów przez Polaków. Tak przynajmniej Polacy deklarują w badaniach; cóż, miłość ta niekoniecznie jest odwzajemniona. Polska bowiem Czechom nie kojarzy się prawie wcale, a jeśli już, to raczej z dziką, zacofaną, katolicką północą. Będąc tak blisko, los doświadczył nas zgoła inaczej. I tam, gdzie u nas panuje religia, Czesi szczycą się ateizmem. Tam, gdzie w Polsce temperament i pozerstwo, Czesi górują powściągliwością i spokojem. My – głośni, nieufni i pewni, że państwo nasze pragnie wyssać z nas życie wszelkie, oni – raczej cichsi, weselsi, przyjaźniejsi, z szacunkiem dla własnego aparatu państwowego. U nas buty na wysokim obcasie i krawat, u nich papcie i dresy. U nas angielski, angielski i angielski, u nich…po prostu czeski.
Jak przeżyć w Czechach i nie zwariować
Te wszystkie różnice sprawiają, że po przyjeździe człowiek przeżyć może niemały szok. Nagle bowiem okazuje się, że o tym, co u nas jest krzykiem mody, w Czechach nie słyszał jeszcze nikt. Wydaje ci się, że wspaniale mówisz po angielsku i w każdym większym europejskim mieście dogadasz się bez problemu, a potem bezradnie dukasz łamanym czesko-polskim, zamawiając obiad, bo pani na stołówce ni w ząb po obcemu. I sam@ nie wiesz, komu jest głupiej: Tobie, że tyle lat spędził@ś na nauce języka obcego, czy Czechom, którzy te lata przesiedzieli w hospodzie, a obiad i tak zjedzą szybciej. Najlepsze w tym wszystkim jest fakt, że zagłębiając się w tajniki języka czeskiego, okazuje się, że słowa, które powinny pomagać, bo brzmią niemal tak samo! tak naprawdę znaczą coś zupełnie odwrotnego. Jak to więc jest, że czeski jest tak podobny, a jednak tak inny? Przekonajcie się sami, czytając pasjonującą historię języka czeskiego okiem laika.
Co w Czechach pić?
Żeby z tą nową rzeczywistością się oswoić, trzeba trochę w tych Czechach posiedzieć. Zdziwi Was niejeden element rzeczywistości! [Tutaj poczytacie o moich wrażeniach po kilku miesiącach pobytu]. Żeby łatwiej się żyło, czasem trzeba się napić. Co się w Czechach pije?
Piwo czeskie słynne jest na cały świat, czy zastanawialiście się jednak, dlaczego?… Opowiedział mi o tym pewien piwny vloger, snując opowieść o iście czeskiej rewolucji – rewolucji piwnej.
Czechy to jednak nie tylko piwo. O, nie! Czechy to bowiem nie tylko Čechy, ale też Śląsk i Morawa. A Morawy winem stoją. Zanim jednak przystąpicie do konsumpcji [a jest czego!] polecam napisany moją ręką krótki przewodnik po morawskim winie, do czytania na trzeźwo, gdyż po spożyciu może okazać się to zbyt skomplikowane. Morawy to w ogóle inny świat jest. Sielski, spokojny, z dala od zgiełku wielkiego miasta. Warto je odwiedzić, zwłaszcza dla wciąż żywego wśród młodego pokolenia folkloru – na przykład biorąc udział w hodach, czyli święcie wina.
Co w Czechach jeść?
Kuchnia czeska cieszy się dużą popularnością, prawdopodobnie dlatego, że zadowoli mięsożernych i tych, którzy lubią dobrze zjeść. Tradycyjny czeski obiad zazwyczaj składa się z polevky, czyli zupy [polecam post o czeskich zupach, których trzeba spróbować!] i drugiego dania, nierzadko z dodatkiem któregoś z knedlików i mięsa, polanego omáčką, czyli sosem. Często można zjeść także kapustę w różnych formach, a no i raczej nie uciekniecie od kminku. Ten szczodrze wzbogaca smak kapusty, wypieków, chleba i właściwie wszystkiego, o czym byście nie pomyśleli. Hitem jest oczywiście smażony ser podany z frytkami i majonezem, czyli koszmar każdej osoby chcącej odżywiać się mniej lub bardziej zdrowo. Jeśli ciekawi Was ten temat, polecam artykuł o czeskiej kuchni, a także przepis na klasyk czeskiej kuchni, czyli sivckovą na śmietanie z knedlikiem. A jeśli właśnie siedzicie w hospodzie i zastanawiacie się, co do piwa zamówić – koniecznie zajrzyjcie na krótki przewodnik po przekąskach do piwa!
Czechy turystycznie
Skoro już się najedliśmy (albo zrobiliśmy sobie smaka), pogadajmy o tym, w jaki sposób te kalorie można spalić. Czechy to wspaniały kraj na turystykę… sportową. Zgodnie z badaniem opublikowanym przez Komisję Europejską w 2018 roku, aż 59% Czechów uprawia jakiś sport. To aż o 15% więcej ludzi niż w Polsce. Nic więc dziwnego, że w Czechach odnajdziecie wspaniałą infrastrukturę, która do uprawiania sportów wszelakich zachęca. Oprócz mitycznego hokeju na lodzie (który, notabene, jest całkiem popularnym sportem, choćby wśród dzieci i młodzieży i którego uprawianie do najtańszych nie należy), popularne są różne sporty uprawiana na świeżym powietrzu, choćby jazda na rowerze i rolki, a także spływy kajakowe. Niewątpliwie gęsta sieć świetnie utrzymanych dróg rowerowych oraz wypożyczalni sprzętu wodnego bardzo ułatwia uprawianie sportu. W Czechach istnieje aż 37 023 km ścieżek rowerowych!* Biorąc pod uwagę, że długość granicy całego kraju to 2 290 km, liczba ta robi wrażenie. Tutaj znajdziecie sporo szczegółów w temacie, włącznie z mapką głównych tras rowerowych w Czechach. Tyle w temacie sportów letnich, ale co z zimą? Nie muszę chyba mówić, że Czechy to jeden z bardziej popularnych wśród Polaków celów zimowych wypadów na narty. I słusznie! Czesi mają wspaniale rozwiniętą infrastrukturę zarówno dla narciarzy zjazdowych, jak i klasycznych. Na zakończenie poprzedniego sezonu przygotowałam zestawienie naj czeskich stoków, polecam przed planowaniem zimowej wyprawy. Jednak oprócz nart zjazdowych, świetnie przygotowane są także trasy dla nart biegowych. No dobrze, ale dokąd w tych Czechach właściwie jechać?
Czeskie TOP na urlop
To jest temat na osobny wpis. Serię postów. Książkę. To temat tak obszerny, że bardzo trudno streścić go w kilku zdaniach. I chociaż Czechom często w żartach wytyka się, że nie mają morza, to tak właściwie tylko morza nie mają. (No dobra. Jezior naturalnych też prawie nie mają. Ale mają zalewy. Sami je sobie zrobili.) W Polsce często pokutuje pogląd, że jak w prawdziwe góry, to jeździ się choćby na Słowację. Czesi mają tylko pagórki. To bardzo krzywdzący mit – i to tak naprawdę krzywdzący dla tych, którzy go głoszą, bo maleje prawdopodobieństwo, że do Czech przyjadą. I się zachwycą. Średnia wysokość nad poziomem morza w Czechach wynosi 430 m, w Polsce zaledwie 173 m. Biorąc pod uwagę stosunkowo niewielkie odległości w ramach Republiki, do gór właściwie wszędzie blisko – jest ich naprawdę sporo. Zapraszam na osobny wpis, opisujący poszczególne pasma górskie [część I i część II], dzięki któremu zainspirujecie się w temacie kierunku na wyprawę narciarską lub rowerową.
No dobrze, ale jeśli nie góry, to właściwie co? Już przychodzę z pomocą: zamki. Miasteczka. Miasta. Czego jak czego, ale ani zamków, ani pałaców, ani miasteczek w Czechach nie brakuje. Miasteczka zazwyczaj są urocze i zazwyczaj mają kilka fajnych hospod. Miasta natomiast – te wielkie, a tych są 3: Praga, Brno i Ostrawa – również warto odwiedzić. Pragi chyba nikomu reklamować nie muszę [warto jednak wiedzieć, jak nie wpaść w niej w turystyczne pułapki]; Brno to stolica Moraw, wina i swojskości, ale także powiew Wiednia i secesyjnej architektury, a Ostrawa to tereny przemysłowe i pomysł na ciekawe zwiedzanie tychże. Oprócz tego warto oczywiście także zajrzeć w kilka innych miejsc, jak choćby Czeski Krumlov, Kutna Hora, Ołomuniec czy Karlove Wary. Serdecznie zapraszam na wpis: TOP Czech, czyli dokąd udać się na weekend. Może akurat coś Was zainspiruje?
Czeski film… w polityce
Cóż, tak naprawdę nie wiem, czy to Was pocieszy. Ale czeski film to nie tylko w polskiej polityce – w tej czeskiej także. Co ciekawego na czeskiej politycznej scenie? Być może zainteresuje Was fakt, że czeski premier tak nie do końca jest Czechem (pochodzi ze Słowacji) i prawdopodobnie był tajnym współpracownikiem StB (czyli czechosłowackich służb bezpieczeństwa), a dziś jest potentatem na rynku produktów spożywczych. Do niego również należy wiele gazet, np. Mladá fronta Dnes lub Lidové noviny. Natomiast czeski prezydent, Miloš Zeman, jest pierwszym czeskim prezydentem wybranym w wyborach bezpośrednich (wcześniejsi byli wybierani przez Senat), który sprawuje swój urząd już drugą kadencję i lubi Chiny. Nawet bardzo. Niektórzy żartują nawet, że jest etatowym przedstawicielem handlowym Chińskiej Republiki Handlowej w Republice Czeskiej, natomiast prezydentem ČR jest tylko z doskoku.
Ciau, czyli do zobaczenia!
Człowiek z biegiem czasu się zmienia. Ewoluuje. Mam nadzieję, że na lepsze. Dlatego też postanowiłam odświeżyć post, w którym Republikę opisuję i dzielę się różnymi artykułami, które na blogu się pojawiają. To także trochę taki wstęp do e-booka, którego zaczynam tworzyć – sprawdzam, jak się w takiej formie czuję. Możecie więc powyższe potraktować jako krótki wstęp do wędrowania po Republice Czeskiej, a także – blogu. Rozgośćcie się, komentujcie, pytajcie, krytykujcie! Sekcja komentarzy pod postem jest Wasza. Do zobaczenia na blogu już wkrótce!
PS A gdybyście chcieli byś na bieżąco z wpisami, zapraszam na niusletera, którego od pewnego czasu tworzę: wystarczy się zapisać, a kartka z podsumowania tego, co w walizce piszczy, wyląduje raz na kilka tygodni na Twojej skrzynce.* Do przeczytania!
Marta