Emigracja w Czechach

Życie w Czechach

Cześć i czołem, witam się z wami w kolejnym odcinku podcastu Czeskie Radio. Dzisiaj zajmę się tematem przeprowadzki do Czech. To temat bardzo szeroki, który wielokrotnie poruszałam już na blogu; mało tego, napisałam o tym całego e-booka. Dzisiejsza audycja będzie więc swoistym podsumowaniem tego tematu – takim zbiorem myśli i refleksją nad życiem w Czechach, z perspektywy emigrantki, która żyje tu już kilka dobrych lat.

Na początek powiem Wam, że do Czech wyprowadzałam się dwa razy. Pierwszy raz był… no, pierwszy. W związku z tym popełniłam prawdopodobnie większość możliwych do popełnienia błędów. Źle obliczyłam budżet. Spakowałam olbrzymią ilość rzeczy. Nie zakładałam możliwości powrotu. Nie przewidziałam, że praca może nie wypalić. Nie zaplanowałam podróżowania do domu. W skrócie – zrobiłam to trochę na oślep, wierząc, że się po prostu uda.

Cóż, nie udało się. Po siedmiu ciężkich miesiącach zamawiałam ciężarówkę i pakowałam cały dobytek, który wracał do Poznania, mojego rodzinnego miasta. Wróciłam na stare śmieci.

[EDIT: tego tekstu możecie także posłuchać: na Spotify lub YouTube]

Do dwóch razy sztuka?

Minęły jednak dwa lata, otrzepałam się z tej porażki, okrzepłam i postanowiłam – jak nie teraz, to kiedy? Wiedziałam, że życia w Czechach chcę spróbować. Tym razem jednak byłam o wiele mądrzejsza – wnioski z poprzedniego doświadczenia nasuwały się same. Po pierwsze, spakowałam niewiele poza moją czerwoną walizkę. Po drugie, nie szukałam już pracy na etat. Założyłam firmę i zaczęłam pracować na własny rachunek – umożliwiając sobie home office w dowolnym kraju na długo przed pandemią oraz dając sobie możliwość wybierania dowolnej liczby dni wolnych. W ten sposób nie musiałam się już martwić, że ewentualne wizyty w domu rodzinnym pozbawią mnie zupełnie możliwości wypoczynku. Pracę po prostu zabierałam ze sobą i działałam sobie z kanapy u rodziców.

Po drugie, wynajęliśmy mniejsze mieszkanie, za mniejsze pieniądze. Tak, wiem, teoretycznie im większy metraż wynajmujecie, tym mniej za metr płacicie. Tylko że wówczas to była różnica kilku tysięcy koron; różnica, która mogłaby się okazać krytyczna. Wybraliśmy bezpieczniejszą opcję. Po trzecie, mój partner miał wtedy w miarę stabilną pracę i wiedzieliśmy, że nawet jeśli mi się nie uda od razu rozkręcić firmy, z głodu nie zginiemy. Po czwarte, miałam też pewien zapas finansowy – na wszelki wypadek, gdyby w jakiś sposób powinęła się nam noga. Jak się potem okazało, ta noga się oczywiście powinęła – mój prywatny Czech stracił pracę dokładnie w dniu, w którym wprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Pamiętam, że rozpakowywałam walizkę i zastanawiałam się, czy za chwilę nie będę jej pakować ponownie.

Po piąte, miałam auto. To umożliwiło mi stosunkowo szybkie i w miarę bezproblemowe przemieszczanie się pomiędzy Brnem a Poznaniem. Było to ważne także ze względu na moją pracę, którą wówczas częściowo wykonywałam jeszcze dla firmy z Poznania, a także moje zdrowie psychiczne – wiedziałam, że kiedykolwiek mogę po prostu wsiąść za kierownicę i ruszyć na północ.

Jak się okazało – moje bezpieczniki dały radę. Mimo tego, że ja dopiero rozkręcałam moją firmę, mój partner stracił nagle pracę, trzeba było płacić najem i raty kredytu, udało się – po pięciu latach nadal mieszkamy razem i nadal w Czechach. No dobrze, ale do konkretów. Czego można się spodziewać, wybierając na miejsce życia Czechy? Jak się zabrać do przygotowań do wyprowadzki?

Czechy to nie raj?

Może na początek rozwieję pewien mit, który w Polsce ma się dobrze. Wielu, naprawdę wielu Polaków z jakiegoś powodu uważa, że w Czechach jest lepiej, bo jest spokój, nie ma kościoła katolickiego, ludzie są mniej spięci, panuje ten słynny luz, a w związku z tym uznają, przesadzając, co z kolei uważam za typowo polskie zachowanie, że wszystko jest lepsze. Słowem – raj. Ja się jednak zdecydowanie nie zgadzam. Czechy to nie raj.

To kraj, który ma się stosunkowo bardzo dobrze, ale który boryka się z wieloma problemami. Inflacja sprawiła, że kraj ten jest teraz stosunkowo drogi do życia. Boryka się także z poważnym problemem związanym z cenami nieruchomości, których po prostu brakuje i których ceny są horrendalnie wysokie. Rynek czeski nie jest szczególnie duży – nie jest też mały – ale jeśli jesteście przyzwyczajeni do obfitości w sklepach, jaką można spotkać w Polsce, to możecie poczuć się lekko rozczarowani. Czeski mental ma, owszem, dużo plusów – mówiłam o tym w pierwszym odcinku – ale jednak małomiasteczkowość jest dość obecna, zresztą podobnie jak w Polsce, i także w tym społeczeństwie kołuje wiele krzywdzących stereotypów.

To tak na początek. Mam nadzieję, że zbytnio Was nie zniechęciłam. Myślę jednak, że podejmując ważną decyzję, jaką jest decyzja o przeprowadzce, trzeba zdjąć różowe okulary, poznać okoliczności i zastanowić się, czy faktycznie się na to piszemy. Chodźmy więc pogadać o rzeczywistości.

Mieszkanie w Czechach

Pierwsze, o co chcielibyśmy prawdopodobnie zadbać, szykując się do przeprowadzki do Czech, będzie dach nad głową. Nie będę się tutaj rozwodzić o kupnie nieruchomości w Czechach, bo wyjeżdżając, zdecydowana większość świeżo upieczonych emigrantów najpierw coś wynajmuje, a dopiero potem, kiedy już okrzepnie, może decyduje się na kupno. Do wynajmu natomiast można podejść dwojako, w zależności od naszych możliwości czasowych, językowych oraz finansowych: to znaczy – można szukać osobiście, a można zdać się na profesjonalistę. Osobiste poszukiwania mają tę wadę, że do skutecznej komunikacji z oferującymi mieszkania czy domu najczęściej trzeba znać język czeski. Znajomość angielskiego poza dużymi miastami nie jest zbyt wysoka; do tego może się zdarzyć, że brak czeskiego odstraszy potencjonalnego wynajmującego.

Trzeba też pamiętać, że rynek wynajmu jest dynamiczny – to znaczy, że oferty szybko się na nim pojawiają i równie szybko znikają, a działać trzeba błyskawicznie. Opcja druga, czyli skorzystanie z usług biura nieruchomości na pewno oszczędzi Was sporo nerwów – będzie to jednak kosztować. Opłata wynosi zazwyczaj wysokość najmu za 1 miesiąc. Przygotowując się do wynajmu, trzeba także pamiętać o kaucji – ta najczęściej wynosi 2 lub 3-krotność najmu. To wszystko oznacza, że aby cokolwiek wynająć, człowiek musi mieć na koncie przygotowaną 4-5 krotność najmu: na najem za 1 miesiąc, kaucję i ewentualną opłatę dla biura nieruchomości. Kolejnym plusem takiego rozwiązania jest to, że profesjonaliści pomogą Wam znaleźć odpowiednią dzielnicę w pobliżu szkół/sklepów/infrastruktury, a także ogarną umowę.

Wszystko to dotyczy oczywiście sytuacji, w której chcecie znaleźć mieszkanie – na początek wiele osób wybierze jednak pracę przez agencję, a wraz z nią – mieszkanie w tzw. ubytovni. Ubytovna to nic innego jak hotel pracowniczy; w przypadku niektórych agencji lub firm można zresztą dostać do niego dopłatę. Nie będzie to jednak prawdopodobnie opcja luksusowa.

Gdzie szukać mieszkania? Oczywiście najłatwiej w Internecie: warto zapoznać się z portalami takimi jak bezrealitky.cz (tutaj oferty bez pośredników) czy sreality.cz lub ulovdomov.cz. Można też próbować na grupach facebookowych, typu: Pronajem v Brne czy Bydleni v Praze, mając jednak na uwadze, że – szczególnie w przypadku ogłoszeń angielskojęzycznych – może się okazać, że ktoś chce wykorzystać nieznajomość rynku i proponuje horrendalne stawki.

Praca w Czechach

Dobrze, mamy już mieszkanie, co z pracą? To bardzo ważne pytanie, które warto zadać sobie jeszcze w Polsce – lub jakimkolwiek innym miejscu, z którego się wyprowadzacie. Czy będziecie kontynuować pracę w tym samym zawodzie co wcześniej? Czy chcecie poszukać czegoś nowego? Czy to będzie praca na etacie? A może chcecie założyć własną firmę? Czy są do tego potrzebne jakieś zezwolenia?

Zacznę może od portali z ofertami pracy – jak w wielu innych krajach, także i w Czechach warto skorzystać z portalu LinkedIn. To właśnie tam wiele dużych korporacji ogłasza swoje rekrutacje i zdecydowanie może coś nam tam wpaść w oko, szczególnie, jeśli odpowiednio oznaczycie miejsce, w którym szukacie nowej pracy. Podobnym portalem dla profesjonalistów jest jobs.cz – tutaj, mam wrażenie, pojawiają się oferty bardziej specjalistyczne. Poza tym mamy też prace.cz – tu z kolei więcej ofert pracy fizycznej.

Czeskie a polskie prawo pracy

Co Was zaskoczy w pracy w Czechach? Cóż, moim ulubionym hasłem o Czechach ogólnie jest, że Czesi pracują, żeby żyć, a nie żyją, żeby pracować. To się pewnie w jakiś sposób pojawi, choćby w ciepłych kapciach, które w biurze będą nosić Wasi czescy współpracownicy. W piątek o 12:00 większość ludzi myśli już raczej o weekendzie niż o pracy i ciężko cokolwiek będzie załatwić. W Czechach raczej dba się o work-life balance; czas na odpoczynek jest ważny. Jednocześnie może Was zaskoczyć, że prawo pracy w Czechach nie jest aż tak przyjazne pracownikowi, jak ma to miejsce w Polsce. Istnieje teoria, która mówi, że w Czechach aż tak propracowniczego prawa nie potrzebują, bo kultura pracy jest inna i pewnych rzeczy nie trzeba wymagać prawnie; z kolei w Polsce, mimo przyjaznego prawa, wielu jest januszy biznesu, którzy robią, co chcą i żadnym prawem się nie przejmują.

Ja się z tym nie do końca zgadzam – myślę, że prawo do 20 dni urlopu w roku to nie jest dużo, a tyle właśnie ustawowo przysługuje pełnoetatowym pracownikom w Czechach. Jeśli w ofercie pracy wspominają o 25 dniach, to wiedzcie, że tych 5 dni jest benefitem od firmy. Jeśli zachorujecie i wylądujecie na L4, dostaniecie tylko 60% podstawy pensji (dziś dostaniecie je od pierwszego dnia choroby, ale jeszcze kilka lat temu dopiero od 4…). Takich elementów przyjaznych pracownikowi jest w Czechach – wydaje mi się – mniej. Być może to w jakiś sposób wynika z historii – w Czechach chyba nigdy w historii nie było aż tak wysokiego bezrobocia ani inflacji jak w Polsce w latach 90. Nie wiem, może to daleko wyciągnięte wnioski, ale bez tego doświadczenia Czesi jakby nie są świadomi tego, co może się dziać, gdy sytuacja gospodarcza jest kiepska, a wy traficie na złego szefa. W czeskiej legislaturze nie istnieje instytucja urlopu na żądanie, określanego tutaj jako tzw. „sick days” i który oferowany jest przez duże firmy w formie benefitu mającego przyciągnąć najlepszych pracowników. Tak, coś co w Polsce jest standardem – albo powinno być, jeśli firma działa zgodnie z prawem – tutaj jest przywilejem.

Wolne weekendy i najniższa krajowa

Z drugiej strony, skoro już zanurzyliśmy się w prawo pracy, Czesi wolne soboty mają bodajże już od 1968 roku. Być może właśnie dlatego czeski vikend istnieje już w języku czeskim w formie poczeszczonej, podczas gdy w języku polskim to nadal jest angielski weekend – w Polsce bowiem wolne soboty zaczęły się pojawiać w latach 70. (na początku to były dwie wolne soboty w roku!), przez lata 80. (gdzie wolnych sobót była mniej więcej połowa), aż do III Rzeczypospolitej, kiedy wreszcie wprowadzono 5-dniowy tydzień pracy. Inna rzecz, która sporo mówi o kondycji czeskiego rynku pracy, jest brak odpowiednika frazy „najniższa krajowa”. W Polsce wielokrotnie słyszy się, że ktoś pracuje za najniższą krajową – jest to pewien odnośnik kulturowy; bo po prostu wiele jest organizacji, które nie podniosłyby płac, gdyby absolutnie nie musiały. W Czechach ta fraza właściwie nie ma chyba odpowiednika. Ba, jakiś czas temu czeska najniższa krajowa była niższa niż ta polska – ale jednocześnie mediana zarobków w Czechach była wyższa niż ta w Polsce. Wynika z tego trochę, że płace czeskie bywają wyższe, bo chcą przyciągnąć pracowników, a nie dlatego, że muszą.

Z dobrych zwyczajów – warto wspomnieć „stravenky”. Stravenky to nic innego jak bony zakupowe na jedzenie i produkty spożywcze, które częściowo finansuje pracodawca i częściowo pracownik (dokładnie w stosunku 55%-45%). Warto o to dopytać przy rozmowie o pracę – pamiętam do dziś moje zdziwienie, kiedy moja pierwsza czeska wypłata wpłynęła na moje konto i była niższa niż oczekiwałam. Okazało się, że część została z niej potrącona – właśnie na stravenky, które dostałam do ręki.

Zarobki w Czechach

Ile się w Czechach zarabia? To pytanie, mimo że pewnie najbardziej oczekiwane, jest chyba również najtrudniejsze. Odpowiedź: to zależy. Przede wszystkim od stanowiska, co oczywiste, ale także od miasta i regionu, w którym będziecie pracować. Inaczej zarabia się w Pradze lub Brnie, a inaczej w Usti nad Labem. W dużych miastach będzie to oczywiście więcej, w mniejszych mniej; warto jednak też pamiętać, że czeski przemysł stoi branżą automotive, która płaci stosunkowo nieźle; w związku z czym w miastach, w których znajdują się fabryki z tejże branży, płace także będą lepsze (często się zdarza, że dobre płace w fabrykach niejako windują płace w innych zawodach w okolicy). Przykład? Mlada Boleslav i jej słynne fabryki Skody.

Jak już ustaliliśmy, wynagrodzenie najbardziej zależy od branży i miasta – w Czechach, podobnie jak i w innych rozwiniętych krajach, branże z najlepszymi płacami to oczywiście IT i finanse; nieźle powodzi się także branży automotive oraz ogólnie kadrom. Trochę wzbraniam się przed podawaniem konkretnych kwot, ponieważ to się zmienia w czasie; dość powiedzieć, że zarobki w Czechach są wyższe niż w Polsce. Jeśli interesuje Was konkretna branża lub stanowisko, bardzo polecam portale typu platy.cz. Znajdziecie tam konkretne informacje o wynagrodzeniach na stanowiskach, widełki płacowe, a także informacje, jak zarabiają inni na tym samym stanowisku w danym regionie. To bardzo przydatne narzędzie, z którego warto skorzystać jeszcze zanim zaczniecie wysyłać CV do potencjalnych pracodawców.

Koszty życia

Mamy omówione mieszkanie i pracę, czas przejść do wydatków na życie. To kolejny dość subiektywny temat, bo – umówmy się – definicja godnego życia jest bardzo szeroka i dla jednej osoby może oznaczać gotowanie w domu bez mięsa, a dla drugiej svickovą co drugi dzień na mieście. Na początek wspomnę, że żywność w Czechach jest droższa; jeśli na takie same zakupy pójdziecie w Polsce i Czechach, w Czechach zapłacicie więcej. Kiedy pisałam podobny tematycznie wpis na bloga, a potem rozwijałam temat w e-booku, poczyniłam szczegółowe wyliczenia – i z tych wyliczeń wyszło mi, że dwie osoby mieszkające razem w jednym mieszkaniu w dużym czeskim mieście na utrzymanie siebie, wliczając w to koszt wynajmu mieszkania, koszt mediów, opłat za Internet i telefon, z jedzeniem i piciem, również tym na mieście (lecz nie częściej niż 3 razy na miesiąc) będą potrzebować z grubsza 30 tys. koron, co w przeliczeniu po kursie na luty 2024 roku daje trochę ponad 5 tys. zł. To oczywiście wyliczenia bardzo ogólne, które w konkretnych przypadkach mogą się różnić, bo jesteśmy różni i mamy różne potrzeby. Jeśli interesują Was szczegółowe elementy tej kalkulacji, zapraszam na bloga lub do e-booka, tam wszystko rozłożyłam na części pierwsze.

Czy czeski jest trudny?

No dobrze, skoro już pogadaliśmy o pracy i mieszkaniu, czas zahaczyć jeszcze jeden temat, z którym się zetkniecie jako świeżo upieczeni emigranci. Język. Czy język czeski jest na tyle podobny do polskiego, aby się nim w ogóle nie przejmować i liczyć, że da się dogadać zawsze i wszędzie? Pozwólcie, że odpowiem krótko – nie. Nie ma takiej opcji. To znaczy, tak, prawdopodobnie poradzicie sobie w restauracji, dacie radę na dworcu, kupując bilet i pokazując go konduktorowi, być może nawet z pomocą angielskiego jakoś dogadacie się lub pożartujecie sobie o bliskości językowej polskiego i czeskiego z nowopoznanymi czeskimi znajomymi. Niestety jednak bez faktycznej nauki i poświęconego czasu, najprawdopodobniej nie będziecie w stanie w pełni uczestniczyć w życiu społeczeństwa. Nie zrozumcie mnie źle – ja nie mówię, że to niemożliwe, w Czechach wielu jest obcokrajowców, którzy umieją po czesku tylko kilka słów i w zupełności im to wystarcza, szczególnie jeśli poruszają się w międzynarodowej bańce (a w Pradze czy Brnie o to nietrudno). Ja twierdzę, że jeśli faktycznie chcecie stać się częścią czeskiej społeczności, język czeski będzie do tego niezbędny.

Czy trudno jest go się nauczyć? Wydaje mi się, że nie za trudno – ale to moje zdanie; dla każdego sprawa może wyglądać trochę inaczej. Mi do sprawnej komunikacji wystarczyło oglądanie (dość nałogowe, przyznaję) czeskich seriali z czeskimi napisami i częste w Czechach wizyty oraz mieszkanie tutaj. Otaczanie się czeskim na co dzień – to przepis na sukces. Oczywiście kurs języka czeskiego nie zaszkodzi, chociaż jest możliwe, że odwołać się będziecie musieli do kursów online, gdyż takich stacjonarnych aż tylu w Polsce nie ma.

Czy mówię po czesku wystarczająco dobrze?

Czy mówię po czesku wystarczająco dobrze? To pytanie, które zadałam sobie kiedyś na łamach bloga. Bo fakt, że udaje mi się komunikować z ludźmi naokoło mnie, mniej lub bardziej skutecznie, nie oznacza jeszcze, że moja wymowa i końcówki są idealne. Tak naprawdę trochę brakuje im do perfekcji. Czy to jednak przeszkadza? Hm, i tak, i nie. Z jednej strony – zdradzanie, że nie jest się stąd przy każdym otwarciu ust nie jest rzeczą całkiem pożądaną. Moja znajomość czeskiego jest wysoka, bez problemu dogaduję się w zdecydowanej większości sytuacji, ale nawet po opanowaniu perfekcyjnej wymowy „ř” w dłuższej rozmowie coś mnie zdradzi, czy to inaczej położony akcent, nieodpowiednia długość samogłoski albo zła odmiana końcówki, nie ma bata. Czy to jednak takie straszne? Koniec końców, celem używania języka jest komunikacja. Jeśli ten cel spełniam, to mniejsze lapsusy (które możemy przecież szlifować z czasem) nie powinny stanowić problemu. Ktoś mi kiedyś nawet powiedział, że to trochę jak nasza wizytówka, jak nazwisko – akcent to część naszej tożsamości, naszej historii i miejsca pochodzenia. O ile nie przeszkadza w zrozumieniu, ja bym się go nie wstydziła.

Skoro kwestia języka już ustalona, to zadajmy sobie jeszcze jedno pytanie – o czym należy pamiętać, emigrując? Każdy z emigrantów miałby pewnie inną odpowiedź na to pytanie. Ja bym powiedziała, żeby pamiętać, że nic nie jest wieczne. Że wszystko się może zmienić, nic nie jest ostateczne. I tak, jak podejmuje się decyzję o wyjeździe, można też podjąć decyzję o powrocie. To nie jest żaden wstyd. Ja się staram traktować moje życie w Czechach jako doświadczenie. Ciekawe, inspirujące, totalne i wspaniałe (a czasem nudne, upierdliwe i męczące), ale doświadczenie, które może pewnego dnia się skończyć. I nie ma co z tego powodu rwać włosów z głowy; to po prostu kolejny etap, z których składa się życie.

To czym jest naród?

Co jeszcze dała mi emigracja? Chyba pole do przemyśleń o narodzie i o tym, czym jest, jakie są jego granice, i czy w ogóle są ważne. Z tym narodem to w ogóle taka śmieszna sprawa jest – mój wniosek jest taki, że istnieje tak długo, jak mocno wierzą w niego jego członkowie. W chwili, gdy przestajemy nadawać mu wagę, jego znaczenie właściwie znika. Zostają, oczywiście, pewne symptomy, czyli język ojczysty, wykształcenie, zwyczaje – ale pozostają one tylko tym – językiem, wykształceniem, zwyczajami, innymi słowy – bagażem kulturowym, który nas ubogaca, ale nas nie ogranicza. Umiejętność patrzenia ponad narodowymi stereotypami to coś, czego codziennie się uczę, czego wpływ dostrzegam na co dzień i staram się go ocenić. Jesteśmy w końcu tym, co konsumujemy, a to stwierdzenie odnosi się nie tylko do żywności, ale także do kultury, w tym do języka, filmów, zwyczajów, muzyki.

Czy w związku z tym można zmienić narodowość?… To pytanie otwarte, z którym Was zostawię. Z moich doświadczeń wynika, że chociaż pisuję i komunikuję się w kilku językach, polski nadal ma szczególne miejsce w moim sercu, bo kojarzy mi się z bliskimi mi ludźmi i cudownymi wspomnieniami. Jest częścią mnie; zresztą tak samo, jak moje nazwisko. A jakie miejsce zajmuje w nim Republika Czeska? O tym postaram się Wam opowiedzieć w kolejnym odcinku, gdzie pogadamy o tym, co w Czechach uwielbiam i o tym, co niemożebnie działa mi na nerwy. Ciao i do usłyszenia!

To jest transkrypcja 4 odcinka podcastu. Jeśli chcesz posłuchać inne odcinki, znajdziesz je tutaj. Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciał(a)byś ją wesprzeć, postaw mi kawę! Pomoże mi to opłacić techniczną stronę bloga i podcastu:

Wsparcie