Cześć! Dziś witam Was turystycznie. Jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać, jak podejść do tworzenia treści. Mieszkam w Czechach już ponad sześć lat, ale związana z nimi jestem właściwie od 2010 r. W tym czasie zjeździłam i schodziłam całkiem spory kawałek Republiki Czeskiej i jakąś część tego szlajania się po czeskich szlakach możecie obserwować w mojej pisaninie. Część materiałów swego czasu trafiała na fanpejdż, część na IG, część w końcu na bloga. I do tego właśnie chcę wrócić: to blog jest rdzeniem wszystkiego czeskiego, co robię. Od niego zaczynałam i mimo, że po drodze pojawiło się sporo innych treści i odnóg mojej działalności, do niego chcę wrócić. Dlatego publikacje na blogu są ostatnio częstsze i dlatego wracam do treści turystycznych*.
Czechy dla nováčków
Jak podejść do zwiedzania Czech? Załóżmy, że jesteście zupełnymi nováčkami, czyli nowicjuszami, nie wiecie, z czym te Czechy się je i od czego warto zacząć. Oprócz przejrzenia listy parków narodowych (co jakiś czas temu wspólnie zrobiliśmy we wpisie o czeskich parkach narodowych) możecie także… zerknąć do listy UNESCO. To rzeczywiście dobry sposób na znalezienie prawdopodobnie najcenniejszych miejsc i zjawisk w danym kraju. W Czechach znajdziecie aż 17 miejsc i kolejnych 9 tradycji wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Oczywiście jest tego za dużo, aby wszystkie omówić w jednym wpisie, dlatego uznaję to za pierwszą część cyklu UNESCO w Czechach. Wybrałam cztery lokalizacje, które w mojej opinii warto zobaczyć, jeśli Czech jeszcze za dobrze nie znacie. Przy każdym znajdziecie krótką charakterystykę oraz uzasadnienie, dlaczego jako nowi czechofile powinniście zawitać właśnie tam.
Žatec, stolica czeskiego chmielu
Na pierwszy ogień idzie lokalizacja, która wpisana na czeską listę UNESCO została jako ostatnia: mowa oczywiście o Žatcu i krainie żateckiego chmielu. Wybrałam to niezwykłe miasto po pierwsze dlatego, że wiąże się z tym, co chyba najbardziej się z Czechami kojarzy, czyli z piwem. Czechy piwem rzeczywiście stoją, piją go tu najwięcej w Europie (i ranking ten wygrywają od 29 lat!), a piwo, można by rzec, stanowi trunek niemalże narodowy. A skoro tyle o Czechach już wiecie, to wypada zrozumieć, skąd się wziął pils, innymi słowy wszechobecny lager, czyli po czesku ležák, czym się go doprawia i co ma to wszystko wspólnego z Žatcem.
Žatec to miasto, w które uprawa chmielu w pewnym sensie wrosła – budynki służące przede wszystkim obróbce tych goryczkowych szyszek postawiono w taki sposób, aby nie naruszyć tkanki miasta. Tylko wprawne oko dostrzeże dawne suszarnie chmielu (które znajdują się jednak w ścisłym centrum), wszyscy natomiast prawdopodobnie zauważą niezwykłą ilość wież na żateckim horyzoncie. Umożliwiały one kiedyś siarkowanie chmielu w mieście. Będąc w tej okolicy, koniecznie wybierzcie się także do pałacu Stekník i pobliskich chmielnic, np. w wioskach Trnovany i Stekník właśnie. Chmielnice, czyli pola obsadzone chmielem, ciągnące się aż po horyzont, to widok, który zapamiętacie na dłużej. A jeśli będziecie naprawdę dociekliwi, zgłębiając historię Żatca, poznacie także kawał trudnej historii Czech i dawnego Sudetenland. Stąd tylko krok do łyknięcia czeskiego bakcyla…
Do Žatca najlepiej udać się na początku września, gdy mają tu miejsce zbiory chmielu i festiwal, tzw. Dočesná. Ale najpierw chodźcie dowiedzieć się o nim czegoś więcej w tym wpisie o Żatcu, najsmutniejszym mieście Republiki.
Czechy Południowe, czyli sielankowość i romantyzm
Dwie kolejne perełki to pretekst, aby poopowiadać o Czechach Południowych. Czechy, jak zapewne Wam wiadomo, dzielą się na trzy główne regiony historyczne: Czechy właściwe, Morawę i Śląsk. Każda z nich jest pod pewnymi względami wyjątkowa. Czechy właściwe dzielą się na kilka pomniejszych części i gdybym miała wybrać te najbardziej emblematyczne i znane, z urokliwymi pejzażami, prawdopodobnie wybrałabym właśnie Czechy Południowe. Wydaje mi się też, że podobnie myśli duża część samych Czechów – wielu z nich właśnie te rejony wybiera na wakacje. I nic dziwnego! Te sielankowe krajobrazy, spływy rzekami, cudne lasy, przedgórze Szumawy, zwieńczone kilkoma perełkami architektury, jakimi są na przykład zamek Hluboká nad Vltavou czy miasteczka nad Wełtawą z Czeskim Krumlowem na czele mówią same za siebie. Tu właściwie każde drugie miejsce jest z jakiegoś powodu ciekawe.
Holašovice i wiejski barok
Holašovice są jednym z nich i nie bez powodu trafiły aż na listę UNESCO. Teoretycznie to wieś, która jest jak wiele innych – historia przeplatała tu osadników czeskich i niemieckich. Ci pierwsi w XVI w. wymarli z powodu moru, a drugich z kolei wypędzono stąd po II wojnie. Ich miejsce znowu zajęli Czesi; wiele na szczęście w architekturze wsi nie zmienili i między innymi dlatego najpierw państwo czeskie, a potem UNESCO uznali wyjątkowość tego miejsca. Dziś nasze oczy mogą cieszyć aż 23 gospodarstwa z 120 budynkami w stylu tzw. wiejskiego baroku. Styl ten jest charakterystyczny dla Czech Południowych XIX w.
Miejsce to pierwotnie zasiedlili poddani Pana Holasa, i to od nich właśnie wioska bierze swoją nazwę. Dziś zamieszkuje ją ok. 140 mieszkańców. Co roku w przedostatni weekend lipca organizowane są tu uroczystości pod hasłem „Selské slavnosti“, czyli coś w rodzaju wiejskiego festiwalu. Znajdziecie tu przykłady ponad 230 tradycyjnych i nietradycyjnych rzemiosł z Czech, Moraw i Słowacji oraz bogaty program kulturowy.
Czeski Krumlow, czyli średniowieczna perełka
Czy wspominałam już Czeski Krumlow? Chyba tak, ale opowiadając o Czechach Południowych nie sposób go pominąć. To stosunkowo niewielkie miasteczko w sercu ciekawego regionu, które czaruje turystów atmosferą dawnych lat. I mówiąc dawnych, mam na myśli średniowieczną zabudowę, ale także niesamowitą atmosferę – miasteczko położone jest nad meandrami rzeki Wełtawy, którą podziwiać można z mostów, ale także z położonego nad jej tokiem zamku. Piękna, pastelowa zabudowa z przede wszystkim XVI w. na pewno zachwyci niejednego fotografa, bo trudno sobie wyobrazić bardziej malownicze zakątki. Dlatego jeśli lubicie urocze miasteczka niewielkich gabarytów, z którym Czechy przecież słyną, to Czeski Krumlow zdecydowanie niesie palmę pierwszeństwa.
Na liście UNESCO pojawił się już w roku 1992 i prawdopodobnie właśnie dlatego dziś jest, za Pragą, jednym z najpopularniejszych celów turystycznych wśród gości z zagranicy. Między innymi dlatego doradzałabym odwiedzenie go raczej poza sezonem – np. w jakiś piękny październikowy weekend. Chyba że oprócz zwiedzania czeskich miasteczek wolicie w jakiś gorący letni dzień spłynąć kajakiem Wełtawę i zakończyć wycieczkę właśnie w Czeskim Krumlowie. To rzecz wśród Czechów tak popularna jak w Polsce wycieczka nad Morskie Oko – prawie każdy był tam chociaż raz. I tak, jeśli chcecie powiedzieć, że Wełtawa w szczycie sezonu wygląda jak autostrada z barami wodnymi na środku rzeki, macie oczywiście rację. Można jednak wybrać taki termin, aby skorzystać ze świetnej infrastruktury, którą rzeka oferuje, i popodziwiać w relatywnym spokoju jej cudowną przyrodę.
Południowe Morawy, czyli kraina win
Dobrze, dość o Czechach Południowych, czas przenieść się na chwilę do zupełnie innego zakątka Republiki. Na tapet bierzemy Morawy i najsłynniejszy chyba kompleks zamkowo-pałacowy w tym regionie, czyli Lednice-Valtice. Zacznijmy od tego, że Morawy to specyficzny region (na tyle ciekawy, że powstał o nim cały osobny wpis) – w Republice Czeskiej chyba trochę egzotyzowany, podobnie jak Słowacja. Czesi, ci z Czech właściwych, przede wszystkim Prażanie i wszyscy przyjezdni Prażanie, którzy z czasem stają się bardziej prascy niż oryginalni mieszkańcy, parzą na Morawian trochę z przymrużeniem oka – podobnie jak mieszkańcy innych wielkich miast patrzą na mieszkańców tzw. prowincji. Dodajcie do tego inny dialekt języka czeskiego obecny na Morawach (a właściwie: całą masę dialektów!), inny sposób życia (tak, na Morawach są duże miasta, ale żadne nie może się równać z Pragą, poza tym na południu wiele osób związanych jest z uprawą winogron i produkcją wina lub turystyką), inny światopogląd (jeśli gdzieś w Czechach chcecie znaleźć katolików, to właśnie na Morawach) i macie gotowy przepis na zupełnie inną tożsamość niż ta czeska. I właśnie do takich ludzi pojedziecie, jeśli zechcecie zwiedzić Lednicko-Valticki kompleks.
Lednice i Valtice
Ale wróćmy do samej Lednicy i Valtic. Od 1996 r. kompleks zapisany jest na liście UNESCO – i to nie bez powodu. To prawdopodobnie największy Europie (a być może także i na świecie), liczący niemal 300 km2, stworzony przez człowieka obszar krajobrazowy w stylu ogrodu angielskiego. Pałac Valtice, będący obok pałacu Lednice sercem tegoż kompleksu, przez 700 lat był siedzibą rodu Lichtenstein. Zmieniło się to po wojnie, gdy na mocy dekretów Benesza, po uznaniu Lichtenstainów za Niemców, majątek został rodzinie odebrany i przeszedł we władanie nowopowstałego państwa. Kiedy upadł komunizm i pojawiła się szansa na odzyskanie włości, Lichtensteinowie złożyli pozew przeciw państwu czeskiemu przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Konflikt zaostrzył się jeszcze bardziej po wyroku czeskiego Trybunału Konstytucjonalnego. W lutym 2020 roku wydał on orzeczenie, które potwierdziło legalność przejęcia przez państwo czechosłowackie dóbr domu książęcego Liechtensteinów. Spór do dziś pozostaje nierozwiązany.
Pałace, zamki, lasy, a nawet… minaret
W kompleksie kryje się sporo interesujących miejsc. Oprócz parku i zamków znajdziecie tu też potoczki, las, a nawet… minaret. Powstał nie tyle ze względu na obecność wyznawców Mahometa, ale konflikt możnego z lokalnym przedstawicielem Kościoła, któremu na złość, zamiast postawić kościół, postanowił wybudować minaret. Trzeba przyznać, że jego smukła sylwetka w pięknym parku wygląda malowniczo. Z ciekawostek częścią tego ogromnego terenu jest również nasadzony tzw. Boří les. W lesie tym znajdowała się w czasie II wojny niemiecka fabryka z bronią. Po wojnie Rosjanie nawieźli do odnalezionej na miejscu amunicji także inną zebraną broń, a potem – zamiast ją rozbroić – po prostu całość wysadzili. Efekt jest taki, że w lesie do dziś znajdują się resztki tej amunicji, a koniec akcji oczyszczającej zaplanowany jest dopiero na 2026 r.
Jak Lednice i Valtice zwiedać najlepiej? Możecie oczywiście przyjechać samochodem, ale jeśli wybierzecie się w lecie, możecie się spotkać z kilkoma tysiącami innych osób, które będą miały podobne do Waszych plany. Tymczasem areał Lednice-Valtice świetnie jest przygotowany nie tylko do spacerów, ale także do wycieczek rowerowych. Warto rozważyć właśnie taki sposób transportu – ruszając np. z Brzecławia (gdzie na głównym dworcu kolejowym można, po wcześniejszym umówieniu, wynająć w dobrej cenie rowery, zwykłe lub elektryczne), przez kompleks Lednice-Valtice, aż do samego Mikulova, żeby na koniec dnia uraczyć się pysznym kieliszkiem południowomorawskiego wina.
Czy zachęciłam Was do wizyty w którymś z miejsc? Wybrane przeze mnie lokalizacje to oczywiście tylko mały wycinek tego, co ma do zaoferowania Republika Czeska – do tego świadomie pominęłam Pragę i miejscówki położone w górach – niemniej tylko one powinny sprawić, że trochę nagryziecie tego czeskiego świata i kto wie – może nawet dacie się mu oczarować.
M.