Czeska kultura, Czeskie społeczeństwo

Czy w Czechach jest normalniej?…

Niedawno, dosłownie dwa dni temu, siedziałam na łóżku i rozmawiałam przez telefon z moją kumpelą o sytuacji w Czechach. Kumpela niedawno przeprowadziła się z Pragi do Polski, dobrze więc rozumie, z czym wiąże się życie na emigracji i do tego zawsze jest zainteresowana nowinkami znad Wełtawy. Opowiadałam jej więc o kilku przypałach czeskiej polityki, naiwnie twierdząc, że nic głupszego wymyślić już nie można. Następnego ranka obudziłam się i odkryłam, że w Polsce zastrajkowały wszystkie wolne media, sprzeciwiając się narzucaniu finansowego kagańca przez rząd. Przypomnijcie mi, proszę, abym nigdy więcej nie narzekała na czeską politykę. Mam wrażenie, że zawsze, kiedy to robię, Polacy próbują mi udowodnić, że pomyliłam się w przyznaniu odznaki osła roku. W Polsce znowu robi się nieciekawie, to znaczy: jeszcze bardziej nieciekawie, a ja obserwuję to po słupkach odwiedzających bloga. Liczby rosną po każdym wyskoku jaśnie-panującego-prezesa-i-jego-spółki – szukacie informacji o emigracji do Czech. To ja wam dziś poopowiadam o tym, czego możecie się spodziewać po przeprowadzce za naszą południową granicę, bo tak naprawdę – czy w Czechach jest normalniej?…

Czy warto do Czech emigrować?

Zacznę może od tego, że to nie będzie artykuł o tym, jak emigrować do Czech. W tym temacie napisałam już sporo i wszystkich, którzy szukają praktycznych informacji, typu jak znaleźć mieszkanie, ile kosztuje życie, jak szukać pracy albo nauczyć się języka – odsyłam do kategorii Emigracja w Czechach powyżej – tam znajdziecie masę informacji. A dla wszystkich tych, którzy chcą więcej – zapraszam do zakupu mojego e-booka o tym, jak się do Czech przeprowadzić – znajdziecie tam mnóstwo informacji praktycznych o tym,  co trzeba i warto wiedzieć o przeprowadzce do Czech, jak ją zorganizować oraz garść przemyśleń dwóch polskich emigrantek, które opowiadają o swoich doświadczeniach życia w Czechach.

Tabor

No ale czy w Czechach jest normalniej?….

Przejdźmy jednak do dzisiejszego tematu. Czy w Czechach jest normalniej?… To chyba dość popularne przekonanie: w Czechach polityka i życie wygląda inaczej, to znaczy – lepiej. Czy to prawda?… Z mojego doświadczenia wynika, że: i tak, i nie. To znaczy – czeską polityką nie rządzi jeden zafiksowany na marzeniu o państwie totalnym błazen, który trzęsie całą sceną polityczną. To zdecydowanie na plus dla Czech. W Czechach właściwie nie ma tematu aborcji. Mało kto kłóci się o sprawy czysto światopoglądowe, a czeskie media – mimo że właścicielem wielu z nich jest czeski premier – są raczej obiektywne, i to stwierdzenie dotyczy także mediów państwowych, zarówno telewizji, jak i radia.

Kolejny plus dla Czech to fakt, że Czesi raczej nie posiadają tej jakże polskiej cechy, tego przymusu do przekonywania do własnych racji. Jeśli ktoś ma inne zdanie, to je ma i tyle, większości ludzi to po prostu nie obchodzi. Nie widzę w Czechach tej misji niesienia oświecenia, nawet jeśli uważają, że są mądrzejsi od innych, zazwyczaj ograniczają się do złośliwego komentarza albo wręcz – nie mówią nic. W tym Czesi bardzo się różnią od Polaków, którzy, jeśli są przekonani o własnej racji (a znajdźcie mi Polaka, który nie jest! :D), często są w stanie zarzucić dobre wychowanie, bo przecież uświadomienie kogoś jest ważniejsze.

Děvičky

Polak w Czechach szczęśliwy

Wszystkie powyżej wypisane cechy często sprawiają, że Polacy, w domu bombardowani przytykami i uwagami osób, które „wiedzą lepiej”, gdy przyjeżdżają do Czech, czują się… wyzwoleni? Wolni? Szczęśliwsi?… Czasem to wynika także z tego, że nie interesują się lokalnymi sporami i dyskusjami politycznymi, bo ich to po prostu nie dotyczy. Mają więc takie dość wyidealizowane spojrzenie na to, co czeskie. A przecież nie wszystko co czeskie, jest wspaniałe. To normalny kraj, w którym ludzie żyją, kłócą się i dyskutują i wierzcie mi, czescy politycy wiele mają za uszami. To co, gotowi na krótką rozpiskę najbardziej absurdalnych afer czeskiej polityki z ostatnich miesięcy?… Lista jest oczywiście subiektywna, niemniej – z kilkoma smaczkami.

Czeskie jedzenie, bo tak

Na początek weźmiemy aferę sprzed kilku dni, bo szukać daleko nie trzeba. W połowie stycznia czescy posłowie przegłosowali nowe przepisy, które przewidują, że od 2022 roku 55% produktów sprzedawanych w czeskich sklepach spożywczych o powierzchni ponad 400 m kw. ma pochodzić od czeskich producentów. Procent ten ma rosnąć aż do 73% w roku 2028 r. Prawo ma dotyczyć produktów spożywczych, które się w Czechach produkuje, np. mięsa, warzyw, owoców, nabiału. Chodzi oczywiście o wyeliminowanie konkurencji z innych krajów UE, przede wszystkim Polski, bo to z Polski do Czech importuje się bardzo dużo  konkurencyjnej żywności (kiedyś pisałam już o tym, że wiąże się z tym wiele kontrowersji). Innymi słowy – Czesi postanowili się przed tym bronić i to w sposób, który a. prawdopodobnie jest sprzeczny z zasadami wolnego handlu w UE, b. zaszkodzi ich własnym konsumentom, bo spowoduje podwyżkę cen i ograniczy możliwość wyboru (który, nie oszukujmy się, pod kątem żywności aż tak wielki to już teraz nie jest).

Spróbujcie teraz [pisze to w środku lutego] w sklepach znaleźć polskie albo czeskie pomidory albo kalafiory czy brokuły – no tak, macie rację, nie ma ich. Bo jest zimno. Czescy posłowie w nadmiarze protekcjonizmu chyba o tym zapomnieli. Projekt musi jednak jeszcze przejść przez czeską wyższą izbę parlamentu, a potem zostać podpisany przez prezydenta (chociaż nie łudziłabym się, że pan Zeman wykaże się rozsądkiem). Potem zostaje jeszcze Komisja Europejska, która już przygląda się tym niecnym planom jako potencjalnej dyskryminacji i ograniczeniu wolnego handlu. Sprawa na pewno będzie miała dalszy ciąg.

Szumawa

Pięści w parlamencie, czyli korwiniści są wszędzie tacy sami

Kolejna aferka prosto ze Sněmovny, czyli niższej izby czeskiego parlamentu, nie dotyczy tego, co uchwalono, ale raczej tego, jak na pracę w parlamencie zareagowano. Konkretnie chodzi o posła Lubomíra Volnego, który po tym, jak poseł Tomáš Hanzel wyłączył mu mikrofon, ponieważ ten pierwszy obrażał jego partię (socjaldemokratów) oraz jego samego, postanowił bronić się pięściami. Volný stwierdził, że nie da sobie zamknąć buzi, mimo że nic mądrego z niej wyartykułować nie umiał. Próbował usiąść przewodniczącemu na kolanach i zabrać mu jego mikrofon; wkrótce koledzy pana przewodniczącego usiłowali go odciągnąć i padło kilka ciosów. Pana posła Volnego zabrały służby porządkowe. Grozi mu kara dyscyplinarna, w najwyższym wymiarze to anulowanie jednej pensji oraz mandat za brak maseczki.

Pan Volný jest byłym członkiem partii SPD Tomio Okamury, ultraprawicowego czeskiego odpowiednika polskiej partii Korwin, która wsławiła się walce z imigrantami i którą założył pół-Czech pół-Japończyk. Pan poseł Volný już jednak do SPD nie należy, ponieważ, jak to często bywa wśród ekstremistów, pokłócił się z szefostwem swojej partii i odszedł. Został wybrany posłem z kraju Moravskoslezkiego, mieszka w Ostrawie i znany jest z tego, że „zarabia na biedocie”, tzn. wynajmuje mieszkania w złym stanie nieuprzywilejowanym rodzinom, wykorzystując ich świadczenia socjalne. Jak widać, tego rodzaju zachowanie zdarza się także i nad Wełtawą – jedyna różnica jest taka, że tutaj odsądzono pana od czci i wiary, a nie zrobiono z niego członka rady nadzorczej jakiejś intratnej państwowej spółki.

Prezydent osobowość i wydarzenie samo w sobie

Kolejną „gwiazdą” czeskiej polityki jest sam prezydent Republiki – pan prezydent Miloš Zeman. Zeman polityką zajmuje się właściwie od jej demokratycznych początków – przez kilka lat był przewodniczącym socjaldemokratów, marszałkiem izby poselskiej, premierem (1998-2002), a w końcu, od roku 2013 jest czeskim prezydentem, obecnie w połowie drugiej kadencji. Jest pierwszym prezydentem wybranym w wyborach bezpośrednich – wcześniejszych wybierał czeski Senat.

Zeman znany jest z kilku faktów – po pierwsze, nie jest tajemnicą, że jest człowiekiem schorowanym (podobno ze względu na cukrzycę nie czuje w ogóle stóp), który jednak nie poddaje się łatwo zaleceniom lekarzy. Podczas wielu państwowych uroczystości zwykłe ustawienie się do fotografii sprawiało mu problem. W prasie pojawiały się także informacje, że stracił 40% słuchu. Generalnie nie jest okazem zdrowia. Po drugie, nie jest także tajemnicą, że – mimo cukrzycy – za kołnierz nie wylewa. Można nawet powiedzieć, że ma coś wspólnego z prezydentem Kwaśniewskim, ponieważ zdarzyło mu się pojawić na państwowej uroczystości pod wpływem (podobno np. po wyjątkowo udanej imprezie na rosyjskiej ambasadzie). Jakby tego było mało, złośliwi mówią o nim, że jego główne stanowisko powinno nazywać się Przedstawiciel Handlowy Republiki Chińskiej, a fucha prezydenta Republiki Czeskiej to tylko takie hobby robione na boku. Zeman faktycznie uwielbia Chiny i zdaje się totalnie bezkrytycznie podchodzić do kwestii praw człowieka, które to w Chinach raczej powszechne nie są – liczy się dobry biznes.

To podobno dzięki jego kontaktom do Czech na początku pandemii Chiny wysłały mnóstwo środków ochrony osobistej – takiej, która potem okazała się wadliwa i nie do użytku, i z powodu którego Czechy mają się z Chinami podobno sądzić. Zeman słynie z różnego rodzaju bon-motów, kiedyś np. wznosząc toast w winiarni, życzył śmierci wszystkim abstynentom i wegetarianom, albo wspominał, że Hitler przegrał II wojnę światową z Churchilem dlatego, że był abstynentem, a ten drugi dziennie wypijał butelkę whiskey i trzy butelki szampana. Twierdził też, że polityka można kochać, można go i nienawidzić, ale polityk nigdy nie może sobie pozwolić, aby stać się śmiesznym. Obawiam się, że panu prezydentowi się to nie udało.

Porta Coeli

To w końcu gdzie jest normalnie?

To na razie na tyle, jak chodzi o nowinki z czeskiej polityki. Dajcie mi znać, czy taka forma zaglądania na podwórko naszych wyidealizowanych południowych sąsiadów Wam się podoba – pisząc, całkiem nieźle się ubawiłam, uświadamiając sobie jednocześnie, że tak naprawdę – to nigdzie nie jest normalnie i żaden naród nie jest wolny od bałwanów.

PS Tylko niektóre bałwany jakby gorsze i przypominają kaczki. Brrr.