dobre życie, Myślodsiewnia

Patrząc kotu w oczy

Siedzę na kanapie i popijam herbatę. Świat za oknem zdążył już zapaść w jesienną śpiączkę i obecnie hojnie rozdziela to, czego w nadmiarze posiada, czyli mgły i deszcz.

Nastrój mój równie ponury. O Czechach będzie więc kiedy indziej. Czechów czeka mnie w najbliższym czasie sporo, być może nawet w lekkim nadmiarze, a post o Cieszynie już się pisze. Także wkrótce.

Kot leży obok i mruczy rozkosznie na kocu.

Czas zmian, podsumowań, przemyśleń. Wiele do tej pory do mnie nie docierało. Wszystkie te rozmowy, dziesiątki pytań, często pozostawione bez odpowiedzi. Co chcesz robić, kim chcesz być, a gdzie będziesz mieszkać, dokąd chcesz pojechać i czemu tam.

Więc wczoraj właśnie do mnie dotarło, że to wszystko nieistotne.

Wszystko mi jedno, gdzie będę za 10 lat. Oby było tam ciepło, był zawsze pod ręką koc, dobra lektura i mój kot, to będzie miło. Nie jestem w stanie przewidzieć, co będzie; co więcej, nie chcę tego robić.

Jedyną stała rzecz na świecie to zmiana. Ważne, żeby się na nią nie zamykać. Dlatego najważniejsze chyba to, by nie zamknąć się w skorupie swoich poglądów; nie dać się zamknąć w kloszu łatek i stereotypowych ról; nie dać się do końca określić. I być w stanie zamknąć oczy i otworzyć je jako ktoś inny; wczuć się w innych, patrzeć na świat ich oczami i widzieć coś zupełnie innego od tego, jak go widzę zazwyczaj ja.

Tego życzę sobie. I Wam.

Z dedykacją dla wszystkich tych, którzy zjedli największe rozumy świata i sądzą, że to daje im prawo urządzać życie innym.

alfa