Czechy weekendowo, Urlop

Wysoczyna

Wiosna za progiem. Tym razem chyba już na serio – w weekend byliśmy na mandlonich, a to w brneńskiej gwarze oznacza, że mamy już drugą połowę marca, czyli wiosnę. Mandloně to migdałowce, konkretnie migdałowce rosnące w Hustopečich na Południowych Morawach, które wiosną rozkwitają i swoim pięknem przyciągają rzesze fanów. Podziwianiu kwitnących migdałowców towarzyszy kosztowanie wina (a jakże) i innych lokalnych frykasów.

Wysoczyna, czyli cel wycieczek

A skoro wiosna tak blisko, to oznacza także, że na dobre rozpoczęliśmy sezon wycieczkowy. W związku z tym zrobiłam trochę porządku w relacjach instagramowych [teraz u mnie na profilu znajdziecie sporo relacji z wycieczek na Wysoczynę] i doszłam do wniosku, że na Wysoczynę jeździmy zaskakująco często. Częściej niżbym przypuszczała. I w związku z tym stwierdziłam – najwyższa pora stworzyć coś o Wysoczynie na bloga. To zdecydowanie zbyt piękny region, by go tak bezczelnie ignorować!

Wysoczyna

Wysoczynę, jak wiele dobrych rzeczy w życiu, poznałam trochę z przypadku. Konkretnie – w drodze z Brna do Pragi. Jadąc z drugiej największej czeskiej metropolii do stolicy, nie da się jej właściwie ominąć, bez względu na to, czy wybierzecie najbardziej chyba uczęszczaną w kraju autostradę D1 czy połączenie kolejowe. Mnie zachwyciły drzewa – w Czechach w wielu lasach, szczególnie w górach, sporo jest świerków – i to chyba one przykuły moją uwagę najbardziej. Wysokie, strzeliste świerki, pagórkowaty teren i wszechobecny śnieg, który nagle po prostu pojawił się w krajobrazie po opuszczeniu Południowych Moraw, gdzie już rządziła wiosna. Tak, Brno jest miastem ciepłym, w lecie wręcz gorącym, ale Wysoczyna to zupełnie inna sprawa. Ją zima dzierży w garści zdecydowanie dłużej.

Wysoczyna, czyli co właściwie?

Wysoczyna, po czesku Vysočina, to tak naprawdę ludowa nazwa Českomoravské vrchoviny (wcześniej Českomoravská Vysočina); w jej granicach mieści się spora część województwa o tej samej nazwie Vysočina oraz niektóre obszary znajdujące się już w innych województwach (Pardubické, Středočeské, Jihočeské i Jihomoravské). Tym samym – kraina Vysočina a województwo Vysočina nie są równoznaczne. Region ten to jednocześnie najrozleglejszy obszar górski w całych Czechach; najwyższy szczyt to Javořice (Jihlavské vrchy, 837 m n.p.m.) oraz drugi, bardziej chyba znany – Devět skal (Žďárské vrchy, 836 m n.p.m.). Pasm górskich jest jednak na tym obszarze znacznie więcej, bo aż siedem – cały obszar jest naprawdę rozległy i zapewniam Was, że jeden urlop prawdopodobnie nie starczy, by zobaczyć wszystko.

Tutaj powinnam Was jednak uczciwie ostrzec – Wysoczyna to nie jest region dla osób, które szukają oczywistego i natychmiastowego efektu wow. To bardziej gratka dla osób, które lubią się trochę powałęsać, popatrzeć na drzewa, powdychać zapach żywicy i nie natknąć się przy tym na turystów robiących 50. dnia selfie. To region dla czeskich koneserów nieoczywistego piękna. Powiedziawszy powyższe, zdecydowanie dodaję, że to nie oznacza, że nie jest tu pięknie. Oczywiście że jest – tylko kilometry w Waszych nogach niekoniecznie przełożą się na widoki, które po półgodzinie zobaczycie w Karkonoszach. Żeby nie było, że nie ostrzegałam!

Wysoczyna, czyli skąd się brało srebro

Stolicą województwa, a jednocześnie ważnym ośrodkiem miejskim całego regionu, jest Igława. Nazwa miasta pochodzi od rzeki noszącej tę samą nazwę; być może pochodzi od „igieł”, czyli ostrych kamieni leżących na jej dnie. Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z XIII wieku, a jego historia nierozerwalnie związana jest ze srebrem, które na Wysoczynie występuje. Legenda głosi, że na miejscu dzisiejszego miasta żył niegdyś garncarz, którego ceramika psuła się po jej wypaleniu. Nieznajomy, który zabłąkał się w drodze z Brna na zachód do jego chaty, poznał, że powodem kiepskiej jakości ceramiki jest obecność srebra w glinie. Odkupił od nieszczęśnika jego chatę i ziemię, nic mu nie mówiąc o odkryciu, a potem sprowadził swojego brata, który znał się na znajdowaniu rud metali i rozpoczął wydobycie srebra. Tak podobno powstało miasto Igława.

Wysoczyna

Igława rozkwitła w XVIII, a potem w wieku XIX, kiedy stała się drugim największym producentem sukna w ówczesnej monarchii habsburskiej. Aż do końca II wojny światowej miasto w dużej części zamieszkiwali osadnicy niemieckojęzyczni, tzw. czescy Niemcy, tworząc tzw. niemieckojęzyczną enklawę. Była to największa „wyspa” niemieckojęzycznych obywateli na terenie ówczesnej Czechosłowacji. Niemcy osiedlali się tutaj falami, już od XIII wieku, kiedy rozpoczęto wydobywać srebro, a potem w wieku XV, po tym, kiedy te ziemie spustoszyli Szwedzi i trzeba było je na nowo osiedlić.

Wysoczyna, czyli dom dla Niemców i Żydów

Na Wysoczynie żyli w biegu historii nie tylko Niemcy – była jeszcze jedna grupa społeczna, która zaczęła się tutaj osiedlać już w XIII wieku, a której ślady do dzisiaj są wszechobecne, choć członków tej wspólnoty na Wysoczynie (a także w całych Czechach) wielu już nie ma. Mowa oczywiście o Żydach. Żydzi nie mogli pracować na roli ani w rzemieślnictwie – w związku z tym najczęściej zajmowali się handlem pieniądzem. To oczywiście, wraz z nierzadko fanatycznym podejściem do spraw religii, było powodem nienawiści chrześcijan. W 1454 r. król Ladislav Pohrobek wypędził Żydów z morawskich miast królewskich (Brno, Znojmo, Ołomuniec czy Igława). W związku z tym osiedlali się oni poza nimi albo w mniejszych osadach w pobliżu. Między innymi dlatego do dziś na Wysoczynie ślady po Żydach znajdziecie w tych zupełnie niepozornych i małych osadach (pisałam o tym i o ich wspaniałym powrocie do wielkich habsburskich miast kiedyś przy okazji wpisu o wycieczce do Brtnicy – w 1849 r. pozwolono im do miast wracać oraz przyznano szerokie prawa, czyt. mogli już zajmować się tym, czym chcieli). Dzisiaj najbardziej znane miejsca związane z żydowską kulturą i religią to oczywiście Třebíč (ze słynną dzielnicą żydowską zapisaną w UNESCO), Telč, Moravske Budějovice, Police, Třešt, Brtnice, Velké Meziříčí, Humpolec, Nové Město na  Moravě… Jest tego naprawdę sporo, najlepiej zorientować się na mapie – zajrzyjcie tutaj, aby przekonać się na własne oczy.

Wysoczyna

Natura i zamki

Na Wysoczynie dziś rządzi przyroda. Nie jeździ się tutaj, aby zwiedzać metropolie – bo ich po prostu nie ma. Jeśli chcecie zażyć atmosfery wielkiego miasta, jedźcie do Pragi, Ostrawy albo Brna (chociaż tutaj pewnie co poniektórzy złośliwie się zaśmiali ?). Największe miasto, Igława, wraz z otaczającą je metropolią, ma ok. 94 tys. mieszkańców. To, co na Wysoczynie zachwyca, to przyroda. Wszechobecne lasy, potoczki, rzeki i zalewy – to właśnie po to się tutaj przyjeżdża. No a skoro sceneria jest tak bajkowa, to zabraknąć nie może zamków, prawda?

Wysoczyna

Z zamkami w Czechach jest tak, że właściwie gdzie się nie obejrzeć, jest ich mnóstwo. To właśnie tutaj podobno jest najwięcej zamków i pałaców przypadających na kilometr kwadratowy (ale nie jestem przekonana, czy ta statystyka ma oparcie w twardych faktach, czy jest tylko chwytem marketingowym). Nawet jednak jeśli tak jest, zamków jest tu naprawdę sporo, a turystyka zamkowo-pałacowa to jeden z najsilniejszych odłamów sposobów na zwiedzanie Republiki. Nie inaczej jest na Wysoczynie – jeśli więc tu zawitacie, a zamki lubicie, prawdopodobnie najlepszym pomysłem będzie po prostu otworzyć mapę, znaleźć konkretny zamek, a potem ruszyć do niego pieszo lub na rowerze. Dokąd się udać?

Wysoczyna

Słynnych zamków i pałaców na Wysoczynie jest kilka – wspomnieć wystarczy znane ruiny zamku Orlik z XIV wieku, zamek Kamen położony na uroczej skale (połowa XIII w.), czy zamek Roštejn z XIV w. Zamek znajdziecie także w Lipnicy nad Sázavavą – tę możecie kojarzyć z Jaroslavem Haškiem. Autor słynnych Przygód dobrego wojaka Szwejka spędził tutaj ostatnie lata swojego życia, mieszkając w lokalnej hospodzie i tworząc kolejne zeszyty z przygodami swojego antybohatera. Hospoda ta zresztą otwarta jest do dziś i można w niej się posilić – zarówno jedząc, jak i pijąc – a nazywa się U České koruny.

Wysoczyna

Ciekawe hospody i bistra

To jednak nie koniec listy arcyciekawych miejsc, do których warto zajrzeć w ramach posilenia przed, po lub w trakcie szlaku. Zacznijmy od Hostinca w Veseličku, czyli knajpeczki zupełnie niepozornej, ultralokalnej, w której znajdziecie najprawdopodobniej tylko stałych bywalców (ze starego, jak i nowego pokolenia) oraz ludzi ciekawskich, którzy chcą zobaczyć coś nowego. Hostinec skrywa bowiem ponad stusiedemdziesięcioletni skarb – oryginalny i pochodzący z połowy XIX w. orchestrion, czyli drewniany odpowiednik późniejszej szafy grającej. Tutaj jednak, aby włączyć piosenkę, nie trzeba wrzucać monety, tylko zakręcić korbką. Orchestrion gra 40 melodii (jeśli dobrze pamiętam) i kiedyś był stałym wyposażeniem hospod; jego kupno opłacało się bardziej niż wynajmowanie co drugi dzień kapeli. Dziś to światowy rarytas – jedyny pozostały tego typu z terenów dawnej monarchii habsburskiej. Przy okazji słuchania tego niezwykłego świadka historii napijecie się piwa za 30 koron i zjecie typowego czeskiego smażaka.

Wysoczyna

Jeśli już zasmakujecie w starych i klimatycznych hospodach, nie możecie zapomnieć o hostincu w Svobodnych Hamrach. Ten stoi u dawnej drogi handlowej pomiędzy Pragą a Brnem już od 1613! Wówczas wybudowany jako jeden z wielu podobnych przybytków mających osłodzić trudy drogi podróżnym, dziś stanowi regionalny unikat. Atmosfera tego miejsca od razu przeniesie Was do poprzednich stuleci; szczególnie że część wyposażenia jest prawdopodobnie starsza niż byli wasi prapradziadkowie.

Klimat starych knajp to coś magicznego; magii jednak nie brakuje także w Bistrot de Papa w Hornych Dubenkach – czyli francuskim bistro prowadzonym w środku Wysoczyny przez francuskiego kucharza mającego doświadczenie z restauracji z gwiazdkami Michellina. Ja wiem, francuska kuchnia w środku czeskiego urlopu?… To może wydawać się zgoła egzotycznym pomysłem, ale jeśli weźmiecie pod uwagę, że żywić się tutaj najłatwiej i najtaniej kuchnią tradycyjnie czeską (czyt. od knedlików i frytek raczej nie uciekniecie), taka francuska alternatywa po kilku dniach może jawić się jak objawienie.

Wysoczyna

Dolinki rzek, czyli gdzie wędrować

Wysoczyna to jednak nie tylko przybytki oferujące picie i jedzenie. To przede wszystkim lasy. I tak, lasy te niestety w ostatnich latach bardzo niszczy inwazja kornika, wiele się też w związku z tym pojawiło wycinek, niemniej wciąż warto po tych lasach spacerować. Wdychać ich zapach. Rozkoszować się ciszą. Możecie się też natknąć na ten przykład na stare trampskie osady. O trampach, mam wrażenie, pisałam i mówiłam już sporo (na przykład tutaj) – w skrócie: to taka pochodząca z początków XX wieku czechosłowacka subkultura – kiedyś ludzi młodych, dziś ludzi raczej w wieku średnim. Trampowie lubują się w życiu na wolności, w bliskości z naturą i z daleka od konwenansów, inspiracji często szukając w opowieściach z Dzikiego Zachodu. Dzisiaj jeden z bardziej znanych mikroregioników tramspkich w pobliżu Brna można znaleźć w wysoczyńskiej dolince rzeki Oslavy. Wzdłuż jej potoku można znaleźć ciekawe szlaki, na których widoki odrobinkę przypominają charakterem Dziki Zachód.

Wysoczyna

Mówiąc o wysoczyńskich dolinkach, nie sposób zapomnieć o jeszcze jednej – dolince rzeki Brtnice. Brtnice to małe miasteczko (ok. 3 tys. mieszkańców), gdzie warto zawitać na chwilę, choćby po to, aby popodziwiać pałac, zrobić spacer wzdłuż rzeczki, na przykład na ruiny zamku Rokštejn albo stare żydowskie kirkuty (ten starszy pochodzi jeszcze z XVII w.). Na Wysoczynie tego rodzaju perełek jest więcej. Ostatnio pewien dobry kolega wspomniał, że w Czechach cudowne jest to, że nazwa jakiejś miejscowości może pochodzić na przykład od drzewa – i że można przypuszczać, że to oryginalne drzewo w niej jeszcze ciągle stoi. To przypadek choćby Kamenicy nad Lipou, w której do dziś można podziwiać starą lipę pochodzącą prawdopodobnie z XIII wieku (a potem udać się do lokalnego browaru i spróbować piwa Kamenice).

Wysoczyna

Wysoczyńskie skarby

To, co mnie osobiście w Wysoczynie zachwyca, jest jej lokalność. Niewysokie górki, urocze szlaki, szemrzące potoki i górska atmosfera. To miejsce aż prosi o złażenie go na własnych nogach, ewentualnie zjeżdżenia na rowerach. Wszędzie spróbujecie tez lokalnych frykasów; bliżej szlaków niejedna knajpa przypomni Wam atmosferą górskie schronisko, trochę od nich dalej będzie po prostu tak, jak to w Czechach drzewiej bywało – niezbyt szykownie, za to swojsko i za rozsądną koronę.

To z kim przybiję sobie piątkę na wysoczyńskich szlakach?

M.

Poniżej lista kilku ciekawych miejsc (kolejność przypadkowa):

  • Rezerwat przyrody w dolinie rzeki Brtnice (i sama miejscowość o tej samej nazwie, a w niej dwa żydowskie cmentarze)
  • Pasmo górskie Žďárské vrchy (np. szlak na Devět skal)
  • Skansen Betlém w Hlinsku
  • Pasmo górskie Železné hory (np. jary Lovětínská a Hedvíkovská)
  • Ruiny zamku Rokštejn
  • Zamek Roštejn
  • Sanktuarium pielgrzymkowe św. Jana Nepomucena na Zelené hoře
  • Ledeč nad Sázavou
  • Podziemia w Igławie
  • Pałac Světlá nad Sázavou
  • Lipnice nad Sázavou (między innymi tutaj Hasek pisał Szwejka…)
  • Ruiny zamku Orlík z wieżą widokową
  • Třebíč (słynna pożydowska dzielnica)
  • Telč
  • Ležáky – miejsce pamięci ofiar II wojny światowej
  • Klasztor Želiv (tu warzą piwo!)
  • Ścieżka edukacyjna dolinką rzeczki Doubravy
  • Szlak doliną rzeki Oslava (terytorium potrampskie)
Wysoczyna