Czechy weekendowo, Urlop

Przez Hlinsko i Svobodné Hamry

Jak to się stało, że jest już czerwiec? Nie mam pojęcia. Jedno jest pewne – zbliżają się wakacje, na blogu pojawi się więc kilka propozycji wycieczek w stylu czeskim. W sensie – mikrowycieczek. Jeśli czytacie tego bloga od jakiegoś czasu, to pewnie wiecie, że moim ulubionym sposobem podróżowania są wycieczki lokalne, podczas których zbieram mikrozachwyty – czyli takie nieoczekiwane radości z rzeczy małych, ciekawych, w sposób czasem nieoczywisty pięknych. Lubię w ten sposób zwiedzać Czechy, przyjmując perspektywę wyszukiwania właśnie takich małych perełek. I w jedno takie miejsce zabiorę Was dzisiaj.

To była zwykła sobota. Słońce przyświecało, spakowaliśmy więc plecak, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy z Brna na północ. Celem było małe miasteczko, które poznaliśmy poprzedniego lata – spędziliśmy tam w roubence kilka pięknych dni razem z rodziną Lubego. Jeśli jednak zapytalibyście mnie o nie jeszcze rok remu, nie miałabym pojęcia o jego istnieniu. Ciekawe, ilu z Was je zna? Położone w pardubickim kraju, ma niewiele poniżej 10 tys. mieszkańców i słynie z tzw. Betlemu.

Hlinsko – bo to o nim mowa – nie jest szczególnie znane w samych Czechach. Jeśli chcielibyście umiejscowić je na mapie, leży ok. 32 km od Pardubic i tylko 8 km od tragicznych Ležáków, które w ramach Heydrichiády zupełnie zlikwidowali naziści (były dwie takie wioski, druga z nich, znacznie bardziej znana, to Lidice). Zainteresowanych tematem odsyłam do niedawnego bardzo interesującego odcinka podcastu Jakuba Medka w tym temacie.

Wróćmy jednak do tematów sielankowych, bo zdecydowanie taki charakter miała nasza sobota i cała opisana trasa. W Hlinsku znajdziecie więc nietypowy skansen – nietypowy, bo położony w samym centrum miasteczka, zwany po czesku Betlemem. Znajduje się tutaj kilka starych drewnianych roubenek, czyli drewnianych chat z połowy XVIII wieku; z czasem przeniesiono do nich z okolicy kolejne. W ten sposób w centrum miasteczka powstało małe „osiedle” starych chałup, w którym zorganizowano skansen. Można je pozwiedzać z przewodnikiem, a nawet usiąść w starej restauracji i zjeść coś w klimacie rodem z XIX wieku. Nieopodal płynie rzeczka Chrudimka, a całość ma naprawdę fajny klimat na krótki spacer.

Hlinsko i jego okolice to jednak nie tylko skansen, a przynajmniej – nie jeden. Nasza traska wiodła przez kilka wsi (po drodze natknęliśmy się na kilka kolejnych roubenek; niektóre wołały o pomoc, inne były w niezłym stanie i nadal zamieszkałe), łąk i lasów. Było trochę skakania po potoku, w błocie i lesie, aż do skansenu numer dwa, o uroczej nazwie Vesely kopec, znajdującego się pomiędzy dwoma uroczymi pasmami górskimi Železné hory i Žďárské vrchy (jeśli będziecie tu na kilka urlopowych dni, zdecydowanie warto wybrać się w nie na kolejne wycieczki). Tutaj też mogliśmy popodziwiać sporo starej zabudowy ludowej z okresu od połowy wieku XIX do połowy wieku XX (chociaż najstarsza przeniesiona stodoła postawiona została na pierwotnym miejscu już w 1684 r.!). Roubenki w otoczeniu majowej zieleni wyglądały cudownie, szczególnie, że tego dnia odbywał się tam festyn ceramiki i z bliższej i dalszej okolicy zjechali się rzemieślnicy, którzy w całym skansenie wystawiali i sprzedawali swoje cuda z gliny. Tak, nie umiałam się powstrzymać – do domu z nami wróciły dwie urocze filiżanki do kawy.

Głównym punktem programu tego dnia był jednak nie skansen, ale hospoda. I to nie byle jaka! We wsi Svobodné Hamry stoi kolejna drewniana chałupa, w której leją piwo i podają jedzenie nieprzerwanie od… 1792 r. Co więcej, pierwsze wzmianki o hospodzie działającej w tym miejscu pochodzą z roku 1613, można więc podejrzewać, że działa tak naprawdę jeszcze dłużej. W 1792 r. dokonano przebudowy do postaci, w której lokal znajduje się dzisiaj. Zlokalizowana była na uczęszczanym szlaku handlowym, zwanym Moravską cestą (Morawskim szlakiem), który wiódł z Czech na Morawy, i służyła zmęczonym wędrowcom i handlarzom jako miejsce odpoczynku przed dalszą drogą (jest tu też pensjonat). Część wyposażenia pochodzi z naprawdę zamierzchłych czasów, gości obsługuje uroczy właściciel… jeśli lubujcie się w odwiedzaniu miejsc z duszą, w których historię wraz z powietrzem wdycha się aż do płuc, zdecydowanie polecam Wam to miejsce. Zresztą, możecie je zobaczyć w jednym z odcinków serialu podróżniczego Příběhy starých hospod, o którym pisałam Wam w ostatnim wpisie o moich ulubionych czeskich programach turystycznych.

Po dobrym obiedzie skierowaliśmy się znowu do lasu – a jakże, trzeba było odpocząć od gwaru. W lesie nie było prawie nikogo – tylko na horyzoncie gromadziły się coraz ciemniejsze chmury, z których w końcu spadł deszcz z gradem. Po drodze udało nam się zobaczyć jeszcze dawny kamieniołom zalany wodą. W okolicy Hlinska jeszcze nie tak dawno temu wydobywano bowiem granit. Dziś na wzgórzach nad miastem można podziwiać to, co pozostało z miejsca wydobycia – czyli zalane wodą dawne kamieniołomy.

Czy to była trudna trasa? Zdecydowanie nie – była zaskakująco płaska. Patrząc na mapę i położenie Hlinska spodziewałam się większych wzniesień, ale droga prowadziła nas głównie dolinkami i wioskami, więc jeśli nie lubicie przewyższeń, a sielankowe widoczki już tak, to będzie to coś dla Was. Po drodze można się najeść w kilku miejscach – w opisanej starej hospodzie, ale nie tylko, bo coś na ząb wrzucicie też na pewno w skansenie Veselý Kopec. Słowem – to całkiem łatwa i przyjemna trasa, taka aby trochę poznać Wysoczynę i jej wioseczki z perspektywy piechura. A jeśli region ten zainteresuje Was szerzej – zapraszam na wpis poświęcony w całości Wysoczynie. Tam znajdziecie kilka innych wskazówek i opowieści związanych z tym intrygującym regionem.

Poniżej znajdziecie mapkę orientacyjną szlaku:

Do zobaczenia na szlaku!

M.