Gospodarka i polityka

Czeska scena polityczna

Powiem Wam tak – sami tego chcieliście! Po krótkiej, acz intensywnej ankiecie przeprowadzonej na Instagramie zdecydowaliście – kolejnym tematem, który wezmę na tapet, będzie czeska scena polityczna. Inspiracja na ten wpis jest dość prosta. W Czechach już wkrótce wybory do parlamentu. Spacerując po ulicach Brna, a także wyjeżdżając na okoliczne wioseczki, nie sposób tego nie spostrzec. Ostatnio zdarzyło mi się już nawet trafić na wiec polityczny koalicji SPOLU, na którym jeden z polityków parodiował premiera Babiša. Myślę więc, że to idealny moment, aby trochę pogadać o czeskiej scenie politycznej.

Czeska scena polityczna, czyli z czym to się je

Uwaga: to nie jest pierwszy wpis w tej tematyce na blogu. Jeśli ciekawi Was podsumowanie poprzednich wyborów parlamentarnych w Czechach, przeczytajcie ten wpis: Czeski film w polityce, natomiast jeśli chcecie poczytać o kilku politycznych aferkach z pierwszej połowy tego roku, zajrzyjcie tutaj: Czy w Czechach jest normalniej.

Nadchodzą kolejne wybory i sądzę, że to całkiem niezła wymówka, aby do tematów politycznych wrócić. Dla tych, którzy nie czytali poprzednich wpisów, krótkie podsumowanie: Czechy są demokracją parlamentarną; parlament dzieli się na dwie izby – niską (200 posłów) i wysoką (81 senatorów). Wybory parlamentarne odbywają się co 4 lata (z tą uwagą, że wybory do Senatu w trzech turach co 2 lata, czyli nigdy nie jest on wybierany na raz – sądzę, że to niezły mechanizm obronny przeciw przejęciu pełnej władzy przez jedną partię, która akurat w danym roku jest u szczytu popularności). Prezydenta Republiki (którego funkcje są dość podobne do polskiego) w głosowaniu powszechnym Czesi wybierają co 5 lat; przed 2013 r. robił to czeski parlament na wspólnym posiedzeniu Senatu i Sněmovny.

Dziwne przypadki premiera Babiša

Na początek warto wspomnieć, że całą tę kadencję rządził niepodzielnie pan Babiš. Andrej Babiš, Słowak z pochodzenia i twórca partii ANO, która do wyborów cztery lata temu szła z hasłami odnowy państwa, ukrócenia korupcji i uzdrowienia systemu politycznego, jest potentatem na czeskim rynku żywności oraz medialnym (jest właścicielem m.in. gazet Mladá fronta Dnes i Lidové nowiny, i portalów iDnes i Lidovky.cz). Mijająca kadencja nie była jednak usłana różami, ponieważ po zaprzysiężeniu na jesieni 2017 r., już na początku 2018 r. Sněmovna nie udzieliła rządowi Babiša wotum zaufania w związku z konfliktem interesów premiera*.

* Uwaga: w 2016 r. socjaldemokratyczny rząd Bohuslava Sobotki (w którym Babiš był koalicyjnym ministrem finansów) uchwalił prawo zakazujące członkom rządu posiadania mediów oraz przyjmowania przez ich firmy dotacji państwowych i zamówień publicznych. Na tym tle Babiš opuścił rządową koalicję; wkrótce potem przedstawiono mu zarzuty defraudacji funduszy unijnych. W tym samym miesiącu wygrał wybory.

Babiš dokonał jednak przegrupowania i w końcu, po kilku miesiącach utworzył mniejszościowy rząd koalicyjny z czeską socjaldemokracją (ČSSD), przy poparciu komunistów, którzy obiecali wsparcie w kluczowych głosowaniach. W międzyczasie premier przegrał proces przeciw słowackim historykom, których pozwał o pomówienie w związku z jego historyczną współpracą z czechosłowackim STB, a europejski audyt wykazał, że konflikt interesów, o który premier był/jest oskarżany, faktycznie ma miejsce. Babiš całą sprawę zbagatelizował; inne zdanie na ten temat miało ok. 300 tys. ludzi, którzy w listopadzie 2019 r. w Pradze demonstrowali swoje niezadowolenie z babišowego premierowania.

Czechy a pandemia

Potem przyszła pandemia – rząd pierwszą falę przeszedł relatywnie dobrze, szybko wprowadzono środki zaradcze, ruszyła czeska tarcza pomocy. I kiedy wszystkim wydawało się, że ta historia w Czechach zakończy się wyjątkowo dobrze, nastąpiło całkowite zniesienie restrykcji i… przyszła druga fala – tak ciężka, że w pewnym momencie o Czechach mówiono jako o najgorzej radzącym sobie z pandemią kraju na świecie. Sytuacja z biegiem czasu została opanowana, mimo że na stanowisku ministra ochrony zdrowia kręciła się wesoła karuzela dymisji (4 zmiany w ciągu 1,5 roku; 4 ministrów, w tym jeden 2 dwukrotnie powołany na stanowisko).

To tak w bardzo telegraficznym skrócie – ostatnia kadencja. Mam nadzieję, że ułatwi Wam zrozumienie kontekstu tegorocznej kampanii. Przejdźmy więc do prezentacji partii startujących w wyborach do parlamentu. Chyba nie będzie nieprawdziwym stwierdzenie, że rok 2021 to rok koalicji wyborczych – bo w tym wyścigu wyborczym mamy je aż dwie. Ale zacznijmy od początku stawki,  czyli…

ANO, czyli niezadowoleni obywatele

ANO, inaczej Akce nespokojených občanů (Akcja niezadowolonych obywateli), a na jej czele niczym niezrażony premier Babiš. O Babišowi można powiedzieć wiele (patrz wyżej), ale na pewno nie, że jest bezbarwną postacią (oprócz historii wymienionych powyżej obecny premier na koncie także historię z porwaniem własnego syna na Ukrainę w celu uniemożliwienia mu przedstawienia swojej wersji afery Čapí hnízdo…Tak, nie przecierajcie oczu. Więcej poczytać można tutaj). Tego samego chyba nie można powiedzieć o wielu jego kolegach i koleżankach z partii, bo tych zbyt wielu… nie widać. No może poza powracającym ministrem zdrowia, panem Vojtěchem, który oprócz zamiłowania do śpiewania i ciekawych koncepcji fryzjerskich, kochać musi chyba także swoją pracę, bo powrócił na stanowisko, aby ratować premiera w opałach. ANO w swoim programie podkreśla chęć obrony czeskich interesów (w ramach czeskiego przewodnictwa UE, które już niebawem), straszy trochę euro i uchodźcami, obiecuje podwyżki emerytur i budowanie mieszkań. Do tego wszystkiego promuje ekologię, ale taką „rozumną, nie ideologiczną”, czyt. bez rezygnacji z gazu i atomu. ANO aktualnie (stan na połowę września) jest na pierwszym miejscu w przedwyborczych sondażach.

Piraci i wszyscy inni

Pirati+STAN to pierwsza ze wspomnianych koalicji wyborczych, która aktualnie zajmuje drugie miejsce w sondażach, zrzeszająca partię Piratów, czyli centrolewicowe i proeuropejskie ugrupowanie oraz STAN, czyli ugrupowanie polityków miejskich i lokalnych. STAN już wcześniej romansował z TOP 09, z którym jednak w końcu się rozstali; w ramach walki z niekorzystnymi dla małych partii progami wyborczymi STAN znalazło swego koalicjanta w ramionach Piratów. Program koalicji to nowoczesne i aktywne w UE państwo, które dba o swoje interesy (np. proponując podatki dla technologicznych gigantów). Piraci swego czasu wsławili się chęcią zalegalizowania handlu marihuaną i często z tym do teraz są kojarzeni; dziś starają się jawić jako partia odpowiedzialnie patrząca w przyszłość.

SPOLU to koalicja KDU-ČSL (chadecy), ODS (umiarkowana prawica; z tej partii wywodzi się Vaclav Klaus) i TOP 09 (liberalna proeuropejska prawica). Koalicja stawia przede wszystkim na porządek w finansach, m.in. proponując hamulec podatkowy i reformę emerytalną (minimalna emerytura + dodatki), ochronę wody w ramach działań ekologicznych (Czechy mierzą się z poważnym problemem suszy), atom (nie chcą z niego rezygnować), a także chcąc ułatwić i potanić budowanie nieruchomości pod mieszkania. Podkreślają także wagę członkostwa w UE i NATO i planują osiągnąć wydawanie 2% PKB na obronność.

Faszyści, komuniści i spółka oraz ČSSD

Na czwartym miejscu plasuje się skrajnie prawicowa SPD, czyli partia Tomia Okamury. Jeśli nazwisko twórcy i głównego polityka SPD, pana Okamury, wydaje Wam się mało czeskie jak na czeskiego nacjonalistę – cóż, Wasze zdziwienie jest uzasadnione. Okamura nie urodził się w Czechach, to syn z mieszanego czesko-japońskiego małżeństwa, który wsławił się już tym, że innych (czyt. cudzoziemców) nie lubi. Idzie do wyborów z jasno określonymi (i jakże przewidywalnymi) hasłami: stop ograniczeniom antycovidowym, ochrona przed uchodźcami, walka z obcymi i ochrona Czechów. Trochę to wygląda tak, jakby SPD chwytało się tego, co aktualnie jest najbardziej nośną antysystemową lub ksenofobiczną teorią spiskową i na jej podstawie tworzyło kampanię. Nie inaczej jest tym razem – i jak widać, ok. 10% społeczeństwa nadal w to wierzy.

Kolejne partie nie przekraczają w sondażach progu 10%. Najważniejsza z nich to prawdopodobnie socjaldemokracja (ČSSD), jedna z najstarszych partii w ogóle (rok założenia: 1878 r., z przerwą na komunizm, rzecz jasna), która zapisała się już w historii po upadku komunizmu jako partia rządząca (II miejsce w wyborach w 1996 i I w 1998 r. i 2002 r.; później w rządzie jako partia koalicyjna). To z tej partii pochodzi m.in.  Miloš Zeman i Bohuslav Sobotka (obaj byli premierzy) i Jan Hamáček, dziś znany minister w rządzie Babiša. W swoim programie partia stawia na sprawiedliwe rozdzielenie wydatków związanych z pandemią (czyli przede wszystkim zapłacić mają miliarderzy – czyżby lekki przytyk do premiera Babiša?), wzrost płac (nie do końca wiem, jak to chcą spowodować), są też przeciw prywatyzacji ochrony zdrowia i szkolnictwa.

Przystawki i co z tego wyniknie

Inną partią, która w sondażach cieszy się stosunkowo wysokim poparciem, jest Přísaha – občanské hnutí Roberta Šlachty (tak, Czesi mają dar do wymyślania chwytliwych nazw partii). To ugrupowanie bardzo świeże, zarejestrowane dopiero w kwietniu tego roku. Jego twórcą jest były policjant (wcześniej zajmował się rozpracowywaniem mafii), dziś sponsoruje go m.in. świadek/oskarżony w sprawie o pranie brudnych pieniędzy pan Kubisek. Ostatnie trzy partie, które prawdopodobnie dostaną się do parlamentu to komuniści (tak, ci, którzy nadal nie odcięli się od komunizmu i nadal uwielbiają Rosję; cieszą się całymi 8% poparcia), Zieloni (tutaj program skupiony przede wszystkim na ochronie środowiska naturalnego) oraz Trikolora (czyli inna wersja SPD).

Wybory w Czechach odbędą się 8-9 października – jak zawsze lokale wyborcze otworzą się w piątek o 14 i z przerwą na noc zamkną się w sobotę o 14. Wyniki poznamy zapewne kilka godzin po ich zamknięciu. Warto odnotować, że wszyscy obywatele na kilkanaście dni przed wyborami otrzymają listy partii startujących wraz z kandydatami, dzięki czemu będą mogli się zapoznać z różnymi opcjami. A wierzcie mi, że partii politycznych w Czechach nie brakuje – bywają na nich takie kwiatki, jak np. miłośnicy czasopisma, przyjaciele zwierząt albo obrońcy piwa. Jak widać, niezły cyrk. Co z tego wyniknie, przekonamy się już na początku października.

Ciao!

M.