Czechy weekendowo, Urlop

Majowy wypad do Parku Podyje

Ostatnio nie mam weny do tworzenia treści. Albo może inaczej – wena jest, pomysły są, ale brak sił realizację. Chyba dopadło mnie przedwiosenne przesilenie, sypiam po 10 godzin i więcej. Dołóżmy do tego pracę, dotychczasowe zamknięcie (dopiero od niedawna cieszymy się względną wolnością) i chandra gotowa. Tymczasem w poczekalni blogowej czeka kilka artykułów, m. in. ten o Dyji. Powinien był powstać już przed rokiem, bo to prawie przed rokiem dość spontanicznie udaliśmy się do najmniejszego Parku Narodowego w Republice Czeskiej: Parku Narodowego Podyje. Wyjazd był niezaplanowany, wymyślony z głupia frant i zrealizowany naprędce. I powiem Wam, że jeden z najlepszych!

Novy Hradek

Najmniejszy park narodowy w Czechach

Park Narodowy Podyje to najmniejszy park narodowy w Czechach, ma zaledwie 63 km2. Ale to naprawdę nic, bo po drugiej stronie granicy leży jego austriacki młodszy brat o wielkości zaledwie 13,30 km2. Oba parki są relatywnie młode (lata powstania: 1991 czeski i 2000 austriacki) i przepiękne. Jadąc tam, wiedziałam tylko, że udajemy się nad rzekę, na południe od Brna (ok. 50-60 km), z namiotem w bagażniku i winem w torbie. To miała być miła odskocznia od pandemicznej rzeczywistości (wtedy, w maju 2020 r. wydawało nam się, że w końcu dobiegającej końca…) i to był strzał w dziesiątkę.

Novy Hradek

Maj jest po prostu wspaniałym miesiącem. Wszystko budzi się do życia, zielenieje, napawa nadzieją, a Południowe Morawy w maju osiągają chyba szczyt swego piękna. Nie tchną jeszcze gorącym oddechem Sahary, który w letnie popołudnia i wieczory czuć nawet w Brnie, ale bywa już dość ciepło (przynajmniej w ciągu dnia) na przyjemne spacery w krótkich spodenkach i podziwianie wybuchającej zielenią przyrody.

Park Podyji
Park Podyji

Stare winnice, zamknięty hotel i jeden namiot

Nie mieliśmy planu – jechali z nami nasi przyjaciele, z których jedno jest południowomorawiakiem z krwi i kości i dobrze zna region. Wiedzieliśmy więc, że na pewno nie zginiemy. Nasz pierwszy przystanek to winnica gdzieś pomiędzy wsiami Šatov a Hnanice, jak się później okazało – tuż za płotem 4-gwiazdkowego hotelu (który wówczas z powodu pandemicznych obostrzeń był zamknięty). Hotel jednakże nas nie interesował – dużo chętniej podziwialiśmy zieleniejące się winnice, które rozpościerały się wszędzie wokoło.

Szybko wdrapaliśmy się na pobliskie wzgórze – a tam, tuż pod nami, na drugim brzegu rzeki Dyje, pięła się do góry prawdopodobnie najstarsza winnica w całych Czechach, Šobes. Legenda głosi, że wino uprawia się na niej już od czasów Rzymian. Czy to prawda – nie wiadomo, wiadomo natomiast, że w okolicy biegnie kilka cudnych ścieżek rowerowych, które spotykają się w okolicach Šobesu, gdzie w sezonie można zrobić sobie wśród winnic przystanek i spróbować wina z okolicznych winogron (pamiętajcie o zabraniu ze sobą gotówki!).

Sobes
Park Podyji

My nie trafiliśmy na sezon – to był maj, do tego pandemia, ale i tak rozkoszowaliśmy się okolicą, nadstawialiśmy twarze do słońca i chłonęliśmy spokój. Potem jednak słońce zaczęło chylić się ku horyzontowi, coraz niżej i niżej, a my rozpoczęliśmy powrót do samochodu, poszukując miejsca na rozłożenie namiotu. Biwakować nie wolno w samym parku – to wszakże park narodowy – myśmy jednak znaleźli miejsce tuż za jego granicami, tuż przy pięknej winnicy, trochę ukryte za krzakami. W pobliżu wspomnianego luksusowego hotelu rozbiliśmy więc minibiwak, na dziko, za kępką niezbyt wysokich krzaków. Nikt nas jednak nie niepokoił – no może oprócz zimnego wiatru, który zerwał się znikąd i próbował stamtąd przegnać. Nic z tego – w ciepłym namiocie przetrwaliśmy do rana, a gdy o brzasku rozpięliśmy drzwi namiotu, przed nami roztoczył się wspaniały widok na winnicę na wzgórzu, na zboczu którego spaliśmy.

Sobes
Park Podyji

Zielony gaj pełen… węży!

Kolejny dzień to kolejny spacer – tym razem postanowiliśmy ruszyć w głąb parku. Udaliśmy się więc do niedalekiej wsi Podmolí, gdzie przed samochodem dokonaliśmy porannych ablucji – a potem weszliśmy do lasu. Był przepiękny, słoneczny dzień, spomiędzy drzew, gdzieniegdzie wciąż jeszcze tchnął poranny chłodek, ale wszystko wokoło mówiło, że zaczyna się lato. Zieleń aż biła po oczach – no popatrzcie sami. Jednym z celów naszej wycieczki były ruiny zamku Nový Hrádek, ukryte w jasnozielonym gąszczu. Zamek był ze względów epidemiologicznych zamknięty – ale nam się udało rzucić okiem na dziedziniec, nie bez ofiar jednak, złapałam tego dnia swojego pierwszego, drugiego i trzeciego w życiu kleszcza.

Park Podyji

Szlak w początkowej fazie wije się wśród potoków i stawów, które wręcz kipią życiem. Nieopodal można także zrobić odpoczynek na przygotowanych ławkach, na przykład degustując lokalne wino i ciesząc się wiosennym słońcem. Jednak to, co nas zaskoczyło najbardziej – to liczba zaskrońców, które widzieliśmy podczas tych dwóch dni. Park Podyje to dla nich raj – występuje tutaj nawet pewna drzewna odmiana, która na swe ofiary… skacze z gałęzi drzew! Nie ma się jednak czego obawiać, nie poluje na ludzi. Nasz przecudowny wypad zakończyliśmy sutym obiadem popitym piwkiem w jednej z lokalnych hospod. Nikt nie mógł przypuszczać, że ten luksus już niedługo będzie nam znowu zabrany.

Park Podyji

Praktyczne info

Park Podyje to wspaniałe miejsce zarówno na jedno, jak i kilkudniowy wypad. Spacery po zielonym parku wzdłuż rzeki Dyji połączyć można ze spływem kajakowym (Dyja jest całkiem spora!), albo zwiedzaniem zamków (słynny Vranov nad Dyji wygląda zjawiskowo; ruiny Novego Hradku także są niczego sobie – oba w sezonie można zwiedzać). Można także oczywiście ruszyć szlakiem powstawania wina, popytać lokalsów i popróbować miejscowego złocistego trunku, choćby na Sobesie. A wszystko to zaledwie trochę ponad 50 km od Brna. Warto też pamiętać, że za miedzą, a dokładniej: za rzeką, jest już Austria, a po drugiej stronie granicy można także zwiedzać, choćby zamek Hardegg.

  • Vranov nad Dyji – mała, senna miejscowość po czeskiej stronie, nad którą góruje monumentalny pałac na skale. Do zwiedzania w sezonie. Stąd można także wyruszyć (spacerem, rowerem lub kajakiem) w dół rzeki, aż do Čížova (ok. 6 km). Tutaj także znajduje się vranska tama i zbiornik wodny z plażą, trochę przypomina mi Solinę w Bieszczadach.
  • Čížov – mała wioseczka na samej granicy. Można tu obejrzeć pozostałości po Żelaznej Kurtynie, która tutaj przybrała formę wysokich płotów, zasieków i wieżyczek strażniczych.
  • Frejnštejn – ruiny zamku w okolicy Dyji.
  • Nový Hrádek – ruiny zamku w Parku Narodowym, w lecie ukryte za ścianą zieleni, możliwość zwiedzania.
  • Šobes – podobno najstarsza winnica w Czechach. Idealna na letni/wiosenny/jesienny spacer, w sezonie w okolicy stoją stoiska z lokalnym winem.
  • Uherčice – pałac gotycki z XV w. Możliwość zwiedzania.
  • Znojmo – oczywiste centrum tego mikroregionu, czyli miasto Znojmo. Senne, piękne, jak z bajki. Znajdziecie tutaj browar Znojmo, a także ciekawe podziemia miasta, również do zwiedzenia. Nie zapomnijcie także odwiedzić winoteki i spróbować lokalnego wina, na pewno nie pożałujecie!
Park Podyji