W ramach świątecznego odpoczynku i przygotowania podsumowania tego roku na blogu postanowiłam podzielić się z Wami moimi doświadczeniami z nauki języka czeskiego w praktyce. Czeskiego uczę się w praktyce od 10 lat, od ponad 2 lat w Czechach mieszkam, często posługuję się nim w domu, bo mój partner jest Czechem. Na kurs czeskiego chodziłam tylko przez jeden czy dwa semestry w Poznaniu; kurs był świetny, ale musiałam go zaniechać, bo wkrótce potem wyjeżdżałam z mojego rodzinnego miasta. Jak możecie więc podejrzewać, moja čeština nie jest idealna. Są tacy, co pewnie powiedzieliby, że to spore niedomówienie. Nie zrażam się jednak, czeski ćwiczę, a jako że polski z czeskim od tysiąca lat są tak blisko siebie, zdarza się, że jakieś słówko pomylę, bo sporo z nich przypomina słowa z sąsiedzkiego języka. Na moje nieszczęście wiele z nich znaczy zupełnie co innego, niż by człowiek mógł zgadywać. Dziś podsumowanie z serii #naukaczeskiegowpraktyce, którą regularnie publikuję na FB. Jeśli więc znacie mnie z fanpejdża DCW – to będzie dla Was zabawna, mam nadzieję, powtórka. Jeśli nie – zapraszam, przed Wami nauka czeskiego w praktyce.
1. Wyobraźcie więc sobie, że nie tak dawno byłam na dziewczyńskim wyjeździe w górach czeskich (z małym wypadem za polską granicę po słodycze i pierogi;)) i zostawiłam Lubego samego w domu. Dorosły przecież jest, prawda?… Jak wróciłam, okazało się, że poszedł na šlapadlo (czes. rower wodny) i, chcąc z niego skoczyć do wody, poślizgnął się i do tej wody wpadł. Wpadł z takim impetem, że noga, która przyjęła uderzenie, zrobiła się cała sina. Nie nabijam was w butelkę, siniak miał z 30-35 cm średnicy i był granatowy. Kiedy wróciłam i to cudo zobaczyłam, dopytywałam, czy Luby poszedł do lekarza. On natomiast, z lekceważeniem odparł, że nie, przecież to tylko siniak. Na „tylko siniak” to jednak nie wyglądało, przynajmniej ja uważam, że jak człowiek wygląda niczym ofiara ciężkiego pobicia, to nie jest to „tylko siniak”, zaczęłam go więc przekonywać, że ma natychmiast udać się na SOR i skonsultować z lekarzem. Chodziło przede wszystkim o zastrzyk na ewentualny zakrzep. Luby dalej lekceważył moje nalegania, zdesperowana krzyknęłam więc w końcu, że: Však nechceš umřít kvůli zacpě*! Co ni mniej, nie więcej oznacza, że przestraszyłam się, że umrze w korku.
*zácpa – pl. korek
ucpat – pl. zatkać
Chodziło oczywiście o zatkanie żył, czyli trombózę (czes. trombóza – zakrzepica).
2. 1 listopada. Czesi również obchodzą Wszystkich Świętych, także odwiedzają groby przodków, chociaż – mam wrażenie – nie tak tłumnie. Czeskich cmentarzy raczej w nocy z kosmosu nie widać, nie są aż tak jasne. Niemniej my na cmentarz się wybieramy. Podobno główny brneński cmentarz jest piękny, chcę go odwiedzić. Rozmawiamy z Lubym o planach na popołudniowy spacer i mówię: Podívejme se na ten ústavní hřbitov*. Luby podnosi wzrok i wybucha śmiechem. Ústavní hřbitov to možná je v Polsku, v Brně máme jenom Ústřední hřbitov**.
* ústavní – pol. konstytucyjny
** ústřední – pol. główny.
Lepszego komentarza do obecnej sytuacji dawno nie słyszałam 🙂
3. Weekend za nami. Wczoraj byliśmy na minispotkaniu urodzinowym mamy Lubego. Nic wielkiego, wpadliśmy do niej po prostu we dwoje złożyć życzenia i wręczyć wino oraz medovnik. Wina jednak wypić odmówiliśmy, bo jakoś tak nie było w narodzie ochoty na alkohol, pani nie-teściowa polewała więc… wodę. Wypiłam kilka dużych szklanic wody niemal duszkiem, ale przy kolejnej dolewce zaprotestowałam, mówiąc:
– Ne, ne, děkuji, já už jsem se úplně opila*.
Spojrzenie nie-teściowej bezcenne.
*opit – czes. upić, schlać, totalnie zalkoholizować, NIE opić w sensie polskim.
4. Ten sam weekend, sobota wieczór, kolacja. Sąsiadka ugotowała pyszne risotto ze szparagami, palce lizać. Ucieszyłam się, że nastał już sezon na szparagi (już czekają u mnie w lodówce na jutrzejszy obiad) i mówię:
– O, už jste dostali křest*?
Spojrzenia sąsiadów również bezcenne.
křest – czes. chrzest
chřest – czes. szparagi
Weekend minął, a ja przypomniałam sobie wagę każdej litery.
4. To, że wymowa czeskiego języka nie jest łatwa, wiedziałam od dawna, ale wczoraj okazało się, że NIEPOPRAWNE wymawianie „h” i „ch” może mieć wymierne skutki. No więc siedzimy u siostry Lubego i opowiadam, że jadę na działkę do Polski, gdzie spotkam się z moją kuzynką, której dawno nie widziałam i z którą będziemy tam razem spędzać czas. Mówię i mówię, i widzę, jak oczy dziewczyny robią się coraz większe, a potem ona sama wybucha śmiechem. Co takiego mogłam powiedzieć? Okazuje się, że mówiąc: Pak budeme spolu na chatě, nie przykładając się do wymowy „h”/„ch” (tak, to się czyta inaczej w czeskim) można powiedzieć: Pak budeme spolu nahaté.
spolu na chatě – czyli po prostu razem na działce
spolu nahaté – razem i nagie.
Konia z rzędem temu, kto zgadnie, co też ja będę z tą kuzynką na działce robić 😉
5. Ostatnio u nas na topie jakieś takie tematy medyczne. Rozmawialiśmy z Lubym o badaniach lekarskich, konkretnie o badaniach kontrolnych, że dawno na takowych nie był i że warto by się na nie wybrać. Chcąc pochwalić ten pomysł, rzuciłam coś w stylu, że…
když už půjdeš na to vyšetřováni*, tak nech si vyšetřit krev na cukrovku.
No i nie możecie mnie winić, że kazałam Lubemu iść na policję i wziąć udział w dochodzeniu, gdyż oba słowa są niemal identyczne, no zobaczcie sami:
*vyšetřování – czes. dochodzenie (policyjne)
vyšetření- czes. badanie (lekarskie)
6. W kontekście jesiennych chorób i tego, że Luby często skarży się na katar/kaszelek/ból paluszka, ostatnio, chcąc go posłać do rodzinnego, stwierdziłam: No však jdi do toho lékaře! Byłaby to całkiem racjonalna propozycja, gdyby nie to, że poprawnie to powinno się powiedzieć k tomu lékařovi. Bo używając „do”, to tak jakby kazałam mu udać się po poradę do środka lekarza. Nie wiem tylko, czy lekarz ten byłby zadowolony…
7. Inna sytuacja, opowiadam o przebojach z moim księgowym. No i opowiadam, opowiadam, a Luby się ze mnie podśmiechuje. Zdziwiona pytam, o co chodzi, a on, że nic, tylko tak jakoś dziwnie wymawiam tego księgowego. Księgowy to účetní, ale mi się z jakiegoś powodu wydawało, że poprawnie jest účetník, co samo w sobie niczego chyba nie znaczy, ale blisko mu do učedník, co oznacza „uczeń”, ale również np. „apostoł”. Więc jeśli potrzebowalibyście porady czeskiego księgowego, chętnie polecę Wam mojego prywatnego apostoła.
8. Rozmowa z sąsiadami. Opowiadam, że jadąc autem, słyszałam w radiu, jak redaktor nadával* s karenteny (miał studio w domu i stamtąd prowadził audycję).
*nadávat – czes. besztać, przeklinać
**vysílat – czes. nadawać np. sygnał, audycję, itp.
9. Ta sama rozmowa, chwilę później. Sąsiadka nie mogła przestać się śmiać. Pytam więc: Proč seš v takovym stanu*? Oczywiście chciałam zapytać, czemu się tak śmieje i z czego wynika jej stan. Tylko że przypadkiem zapytałam, czemu siedzi w takim namiocie.
*stan – czes. namiot
**stav – czes. stan
A, btw, gdybyście się kiedyś dziwili, czemu Czechów bawi polska nazwa Stany Zjednoczone Ameryki…
…owszem, brzmi to mniej więcej tak, jakby światem rządziło państwo zjednoczonych namiotów.
10. Urodzinowy wieczór, spontaniczna impreza, przyszli sąsiedzi (z kolacją i prezentem, czy może być lepiej?). Po skonsumowaniu kolacji i odpakowaniu prezentu siedzimy i nagle ktoś zauważa, że głośniczek, z którego sączy się muzyka, jest na skraju wyczerpania. Luby więc wstaje, bierze go i próbuje podłączyć do ładowania. No ale coś nie pasuje, coś nie chce w tę dziurkę wejść, aż w końcu Luby odkrywa, że w ręce dzierży nie tę ładowarkę, bo taką ze złą końcówką, która do głośniczka nie pasuje. Jako że jestem dość związana emocjonalnie z głośniczkiem i obawiam się o jego przyszłość, niewiele myśląc, krzyczę: Snad jsi to tam nepostřikal!* Chcę oczywiście powiedzieć, że mam nadzieję, że nie zdążył wdusić końcówki ładowarki w odpowiednią dziurkę i tym samym jej zniszczyć, tymczasem…
* stříkat – czes. polać, popryskać, ale również, potocznie, spryskać ejakulatem.
strčit – czes. wetknąć
Jak widać, ze słowami na „s” trzeba zawsze uważać.
11. Świąteczny wieczór, rozmowa z przyjaciółmi. Opowiadam, że na obiad jedliśmy typowe portugalskie bożonarodzeniowe danie: dorsza w zapiekance z ziemniakami i cukinią. A my jsme k obedu meli zapecenu trosku* s bramborama a cuketou.
*troska – wrak, ruina, resztki
**treska – dorsz
Także tego, mimo wszystko było pysznie!
12. Wychodzimy z odwiedzin u siostry Lubego. To właściwie druga wizyta w nowym mieszkaniu, już wyposażonym, bo niedawno się przeprowadzili. Już przy drzwiach przypominam sobie, że ostatnio, po malowaniu ścian, zostawiłam u nich trzy pędzle. Wołam więc: Hele, zapomněla jsem! Máš ty štěnice?
štěnice – czes. pluskwy
štětce – czes. pędzle
Tak, dobrze rozumiecie. Zapytałam się, czy w nowym mieszkaniu mają pluskwy.
13. No więc jedziemy do Brna na nasze wielkie czeskie święta. Wyruszyliśmy z Poznania przed 7 rano. Luby narzeka, że musiał wcześnie wstać. Wyjaśniam mu, że dzięki temu nie staliśmy w korkach i mówię tak: Honzi, diky tomu vyhnuli jsme se obrovským KORKAM*.
Coś mi jednak świta, że zrobiłam kalkę z polskiego i dodaję: Ne korkam, velké TRAFICE**.
*korek – czes. korek, ale od wina
**trafika – czes. kiosk
zácpa – czes. korek na ulicy oraz… zatwardzenie
14. No więc człowiek się uczy i poznaje drugie znaczenia całkiem niepozornych słów w języku obcym całe życie i to nawet leżąc przygnieciony ciężarem życia, swoim własnym oraz bolących korzonków w łóżku. Znowu mnie dopadły bóle pleców, co doprowadziło do tego, że po udaniu się do apteki po stosowne maści, zgięta w pół, doczołgałam się wieczorem do łóżka i zaległam. Tak się złożyło że akurat tego popołudnia zaprosili nas do siebie przyjaciele, pisałam więc do nich, że tego, no ja nie bardzo, bo leżę i dogorywam. Chciałam też dać wyraz, jak bardzo, i napisałam coś w stylu: Ležím namazaná * i s termoforem.
*namazaná-> czes. posmarowana oraz, potocznie, PIJANA.
15. Innym razem siedzę w domu, znowu chora, tym razem przyplątał mi się jakiś dziwny i nietypowy wirus, gorączka, wysypka, samopoczucie paskudne [era przedcovidowa]. Siedzę na balkonie, oglądam piękny zachód słońca i rozmawiam z Lubym o różnych moich przemyśleniach, m. in. o tym, że w Czechach panuje wówczas siedlisko rozprzestrzeniania się odry (TAK! Odry! To dzięki tym, co wybierają się nie szczepić). No i tak sobie rzuciłam, że kto wie, mimo że szczepiona, może jednak złapałam i przechodzę jakąś słabszą formę špalíček*.
špalíčky -> czes. ziemniaczane kluski, podobne do wielkopolskich kopytek
spalničky -> czes. odra
16. Ostatnio sporo jeżdżę w tę i we w tę (tak się to pisze, sprawdziłam!) przez czesko-polską i polsko-czeską granicę. Ze względu na szkołę w Poznaniu i zamieszkanie w Brnie jest to nieuniknione. Zdarzyło mi się też niedawno w okolicy Boboszowa spotkać straż graniczną i tak oto przypomniało mi się, że jakoś tak przed rokiem również miałam spotkanie ze strażą graniczną/lub też celną przy granicy – ale czeską. Jak się to skończyło? Ano tak, że pan uprzejmie spytał mi się: Co mate v kufru? A ja doznałam tego, czego zazwyczaj człowiek w sytuacji sprawdzania przez służby doznaje, czyli zapomniałam języka w gębie. Ale nie tylko języka, ja zapomniałam absolutnie wszystkich słówek, jakie po czesku znam, słyszałam, albo mogłabym wymyślić. Nawet polskie nie przychodziły mi do głowy (A chciałam powiedzieć, że ja niewinna przecież, wiozę tylko ubrania i mydło).
Popatrzyłam więc panu celnikowi przez okno samochodu głęboko w oczy, otworzyłam i zamknęłam usta parokrotnie, a potem po prostu wypaliłam: Já vám to ukážu! Pan odrobinę zdębiał na tak okazaną chęć współpracy, bo prawdopodobnie nie podejrzewał, że wynikało to z prostego faktu, że zapomniałam, jak powiedzieć, że w walizce mam ubrania; być może stwierdził, że mam fetysz chwalenia się bielizną.
PS ubrania -> czes. oblečení
PS 2 Celników było dwóch i przekopali mi potem auto od góry do dołu, nie zważając na unoszący się wszędzie zapach rosołu, który dostałam na drogę od mamy, a który po drodze oczywiście się wylał, przyczyniając się do powstania w aucie atmosfery świątecznego niedzielnego obiadu.
17. Wystarczyło mi kilka tygodni w mojej małej wielkopolskiej ojczyźnie, by wrócić do Brna i popełniać gafę za gafą. Tak na ten przykład, warto jest zapamiętać, że pieniądze po czesku pisze się przez „z”, bo inaczej może się okazać, że zamiast kasy, którą chcecie komuś oddać, oferujecie przesłanie penisów. Przelewem. W liczbie 438.
Pochwalcie się swoimi wpadkami językowymi! 🙂
M.