EDIT: Uwaga! Już niedługo w sprzedaży mój pierwszy e-book: „Przewodnik po Czechach. Emigracja”! Jeśli myślisz o wyprowadzce do Czech, to jest pozycja dla Ciebie! Zapisz się na listę chętnych już dziś!
Dokąd na urlop?! – Zapytacie. To bardzo dobre pytanie, zwłaszcza na wiosnę. Z dwóch powodów: po pierwsze, podczas gdy panuje u nas pogoda w kratkę, a w kalendarzu smuta absolutna, [wszystkie święta dawno już przeminęły, a do kolejnych długich weekendów wciąż trzeba czekać], planowanie letniego urlopu to wspaniały pomysł na poprawę nastroju. Po drugie, to JUŻ maj! W zależności od tego, czego właściwie od wakacji oczekujemy, być może należy rezerwacji dokonać wcześniej. Luby w tym momencie prychnąłby i popukałby się w czoło – jest bowiem zwolennikiem spontanu absolutnego i ani myśli zaprzątać sobie głowy jakimiś odległymi rezerwacjami, kiedy można ich dokonać również na trzy dni przed wyjazdem. Można? Pewnie, że można. Czemu by jednak nie pozaprzątać sobie przyjemnymi myślami głowy wcześniej?… No więc: gdzie ten urlop?!… Urlop w Czechach, rzecz jasna.
Urlop w Czechach: z walizką czy plecakiem?
To pytanie w dużej mierze zależy od tego, na co właściwie macie ochotę. Czechy nie są krajem wielkim, ale wiele w nim możliwości. Macie ochotę na leniwe popijanie wina wśród winnic? Czy raczej zwiedzanie kraju szlakiem rowerowym? A może wolicie przenieść się w czasy dawne i przebyć maraton zamkowo-pałacowy? Czy też ruszyć na pieszą wędrówkę przez jedno z wielu pasm górskich, jakie ciągną się przez ten piękny kraj? Odwiedzić na wpół opuszczone wioski, o których świat i Bóg już dawno zapomnieli? Powspinać się na skały? Odnaleźć przyrodę, która pozostawiona sama sobie, zdobywa na powrót panowanie nad światem, którym kiedyś władali ludzie?… A może [uwaga, teraz Was zaskoczę] najchętniej to czas spędzilibyście nad wodą? Tego wbrew pozorom w Czechach również nie brakuje. Wszystko to i jeszcze więcej – bez trudu odnajdziecie w Republice Czeskiej.
Pomijając powyższe hasła reklamowe [które niemniej jednak mają pokrycie w rzeczywistości] warto nadmienić, że Republika niedaleko, stosunkowo przybliżona cenowo do Polski, jest bardzo dobrze skomunikowana [kolejowo i autobusowo], a więc poruszać się po niej nietrudno, bezpieczna, a do tego – słynie z dobrego jedzenia i wspaniałego piwa, a pochwalić się może również i dobrym winem. Nic, tylko ruszać!
Czego się spodziewać?
O Czechach lubię myśleć czasem jak o hobbitach, mieszkańcach europejskiego Shire’u – pięknej, zielonej krainy, opływającej w dobre jedzenie, picie i rozrywkę. Cóż, pytanie czego się spodziewać jest bardzo ogólne, a moja odpowiedź będzie właśnie taka – moja. Wasze oczekiwania mogą być zupełnie inne, dlatego nie miejcie mi za złe, jeśli Was odbiór okaże się odmienny.
Czesi zazwyczaj sprawiają na mnie wrażenie osób wyluzowanych. Nie jestem pewna, z czego to wynika: może jest ich mniej i żyje im się łatwiej? Może żyje im się po prostu przyjemniej i łatwiej jest im być miłym? Może odkryli już, że wieczna spina nie pomaga w życiu?… Jakikolwiek nie byłby to powód, fakt jest taki, że napotykając się na lokalsów, zazwyczaj można liczyć na uśmiech i pomocną dłoń.
Ciężkiego jedzenia. Typowy polski Janusz [nie rozumiem i pewnie nie zrozumiem, skąd w naszym narodzie aż TAKA miłość do mięsa i tłuszczu] będzie tradycyjną kuchnią zachwycony, bo typowy czeski Honza lubi jeść tłusto, mięśnie i w dużych ilościach, popijając piwem. Co później można obserwować na piwnych brzuszyskach sporej ilości czeskich mężczyzn. Nie powiem, we mnie samej wszelkie wegetariańskie odruchy doznają natychmiastowego zgonu wraz z przekroczeniem czeskiej granicy i będąc w hospodzie nie raz, nie dwa obżarłam się po uszy smażonego sera, gulaszu z surową cebulą [wiecie jak potem smakują pocałunki? <3] i frytkami, po czym wlałam w siebie hektolitry piwa. Been there, done that. Tego się chyba uniknąć po prostu nie da.
Czego jeszcze?
Świeżego powietrza. W Czechach, w porównaniu z Polska, smog niemal nie istnieje!
Dobrych dróg, ale kiepskiego ich oznaczenia. Zazwyczaj wypatrując konkretnego zjazdu zauważam go w momencie mijania tegoż. Nie, nie sprzyja to upodobnianiu się do łagodnego usposobienia Czechów. Wówczas zazwyczaj wychodzi ze mnie moja wschodnia krew… ?
Niskich cen w hospodach, piwa tańszego od wody [od razu przesyłam serdeczne współczucie kierowcom wycieczek, którzy nie dość, że piwa się nie napiją, to jeszcze… zapłacą wyższy rachunek].
Atmosfery trochę przypominającej lata 90. Nie jestem pewna, co to jest – bo w latach 90 jednak u nas działo się bardzo dużo, wszystko się dynamicznie zmieniało, a więc to na pewno cecha wspólna nie jest – polega to natomiast na tym, że Czechom w jakiś niepojęty sposób udało się nie obrosnąć w piórka. Oznacza to, że mniej pozerstwa, mniej szpanowania, mniej pokazywania bezczelnego i nachalnego bogactwa – ale też więcej brudu. Niepiękna. Nudy. Tak, to było słowo, które cisnęło mi się na usta przy pierwszych odwiedzinach Czech – te wioseczki, miasteczka i osady aż krzyczały, że od 68 roku nie zdarzyło się w nich absolutnie nic.*
*To oczywiście nieprawda. Wydarzyło się wiele – choćby to, że niemal codziennie Honza szedł do hospody.
**W Polsce czasem wydarzyło się aż za dużo. Spójrzcie tylko na te szalone domy na osiedlach – każdy w innym stylu, milionie wzorów kostek brukowych, szaleństwie szyldozy. Brrr.
Jak zaplanować urlop w Czechach?
W związku z dużą różnorodnością, nie sposób zwiedzić i poznać wszystko na raz. Ani nawet na dwa lub trzy. Zazwyczaj trzeba zdecydować się na jeden konkretny region lub motyw przewodni wakacji i według niego podążać. Republika da się lubić i prawdopodobieństwo, że do niej po pierwszym pobycie wrócicie – jest wysokie. Dlatego zdecydowałam się opracować kilka tras – część przewędrowałam sama, część to również moje plany wakacyjne. Być może zainspirują Was i pomogą dokonać wyborów wakacyjnych. W związku z tym zapraszam Was na nową wakacyjną serię postów Z walizką czy plecakiem?… Pierwszy artykuł już wkrótce, a w nim – co warto zobaczyć i wypić na Morawach.
Do napisania!
Marta
PS Aby nie przegapić nowego artykułu z serii, ale także innych, serdecznie zapraszam do zrobienia w konia algorytmów pana Zuckerberga, od których zależy, czy moje wpisy na facebooku się Wam wyświetlą i zapisania się na mój niusleter, czyli: