Moi Drodzy,
mamy już 26 listopada. Za miesiąc dokładnie będziemy dźwigać nasze kilka/kilkanaście kilogramów (niewłaściwe skreślić) cięższe ciała, by doczołgać się po raz kolejny do stołu i pożreć dziesięciotysięcznego pieroga. Nie żartuję. Przynajmniej u nas pierogi idą w setkach.
Żeby poprawić Wam i sobie trochę nastrój i pozostać w przedświątecznych nastroju, postanowiłam napisać co nieco o mojej ulubionej i ukochanej w życiu czynności, która temu ostatniemu zdecydowanie nadaje sens, czyli o… jedzeniu.
Blog to w końcu patchworkowy. Nie tylko o podróżach. O wszystkim, co zapada mi w pamięć, o wszystkim, co pomaga zrozumieć świat trochę lepiej. A jak połączyć to jeszcze z moim największym uzależnieniem, hobby i pasją, to nic, tylko płakać ze szczęścia. Nie będę jednak póki co naśladować blogów kulinarnych, gdyż mimo iż nierzadko gotuję i tworzę w kuchni małe cudeńka na miarę żołądka mojego i mojej rodziny, to jednak wciąż pozostaję królową palenia garnków, które według ich producentów po prostu się nie palą. Ha! Niejednemu już udowodniłam, że się mylił 🙂
Jak więc pisać, pokazywać, smakować, jeśli bez gotowania? Cóż, kolejną wspaniałą w życiu czynnością, obok jedzenia i spania, jest oglądanie programów kulinarnych. Uwielbiam wręcz patrzeć, jak kucharze lub też inni pasjonaci tworzą z zielonych, czerwonych, żółciutkich i pełnych życia warzyw kulinarne cuda, które nic, tylko pałaszować! Kiedy jeszcze danie okraszone jest dobrym słowem lub intrygującą opowieścią, czegóż więcej można chcieć?…
Takie przebłyskujące letnim słońcem i dobrą energią programy chciałam Wam dziś przypomnieć. Przypomnieć, bo zapewne cześć znacie, o części słyszeliście. To niezawodny sposób na chandrę. I na brak apetytu 🙂
- Jakubiak lokalnie [kuchnia +]
Lubiący dobrze zjeść, czego nie ukrywa („Boczek to życiowa energia!”; „Kiedy w kuchni jest boczuś, to w kuchni zawsze świeci słońce!”) sympatyczny niedźwiadek, który z werwą i absolutnie czarującą swojskością opowiada o zaletach tłuściutkiego gotowania, w którym zawsze znajdzie się miejsce na szczyptę ostrej chili. Zielone, soczyste przyprawy aż kłują, kiedy za oknem szarość i mgła. A humor prowadzącego i oczko, które do nas puszcza, przeurocze!
- Makłowicz w podróży [TVP 2]
Zdaje się, że pan Makłowicz wywołuje dość skrajne emocje. Szczerze mówiąc – nie rozumiem, dlaczego. Makłowicz to uroczy gawędziarz, który z rękawa sypie ciekawostkami historycznymi, podróżując do różnych krajów. Spogląda na kulinaria danego kraju lub narodu w kontekście wydarzeń, które się w danym miejscu rozegrały, narodów, które tam mieszkały. Za smakami i przyprawami stoją ludzie i ich historie, którzy swoje dania i potrawy do danego miejsca przynieśli. Ich emocje, radość i smutki odbijają się w talerzach – i to właśnie Makłowicz pokazuje. No bo co może być lepszego od połączenia podróży z ludzkimi historiami i podróżą?…
- Kudłacze na motorach, czyli Hairy Bikers [kuchnia +]
Dwaj Brytyjczycy, którzy na motorach zjeżdżają świat w poszukiwaniu ciekawych smaków. Co mnie w nich urzekło? Ano to, że oprócz współpracy z restauracjami nagradzanymi gwiazdkami Michellin, potrafią także zajrzeć pod wiejskie strzechy, by poszukać inspiracji w prostych potrawach naszych prababek, w których nierzadko kryje się iskra geniuszu. Chapeau bas!
- Gotuj sprytnie jak Jamie [kuchnia +]
Czy kiedyś oglądając Mentalistę rozpływaliście się nad Simonem Bakerem? Otóż, jeśli tak, i mielibyście ochotę popatrzeć na tytułowego Mentalistę przy garach, obejrzyjcie Jamiego! To oczywiście moje subiektywne spostrzeżenie, niemniej jednak ten urokliwy Brytyjczyk to taki dżentelmen w kuchni. Podtyka nam zdrowe przepisy na szybkie dania, wypowiedziawszy wojnę fast foodom.
Żegnając Was smakowicie, udaję się na kolację.
Smacznego!
alfa
PS A Wy znacie jakieś godne polecenia programy kulinarne? Piszcie!