A więc czasami zdarza się taki wieczór, że samotnie siedzę przed ekranem z kieliszkiem wina.
Ach, rzucajcie epitetami, proszę bardzo. Nic nie szkodzi. Wiem, wiem. Wszystko wiem.
Niemniej jednak o dziwno nie jest mi z tym źle. Znajduję bowiem pocieszenie na youtubie.
Jakkolwiek strasznie by to właśnie nie zabrzmiało.
Inni na przykład biorą życie w swoje ręce i idą, porywając się z motyką na słońce lub też księżyc, zdobywać świat.
Lubię wtedy oglądać występy różnych samozwańczych lub też nie, artystów. Te programy, jakkolwiek tkliwe i słabe by nie były, mają w sobie coś prostego, coś dziewiczo naturalnego. To, co mnie w nich fascynuje, to ludzie i ich historie.
Tak, tak. Mam pewnego rodzaju obsesję na temat dobrych opowieści.
Ale kiedy na scenę wchodzi dziewczyna, która wygląda na 20 kilka lat, mówi, że ma 54 i że ponad 30 czekała na właściwy moment, żyjąc, walcząc, pokonując przeciwności, by się na tę scenę dostać, a potem śpiewa jak Whitney Houston, mam na plecach ciarki.
Właściwie dlaczego?
Taka tkliwa jestem. Łapię się na te tanie chwyty, chwytliwe nuty, niesamowite opowieści.
Kiedyś, widząc zapowiedź programów typu Mam talent, sądziłam, że będą zapraszać na scenę absolutnych dziwaków, a potem ich wyśmiewać. A potem okazało się, że takie przypadki to raczej wyjątki od reguły – a przynajmniej od tego, co faktycznie pokazują na ekranie.
Ta radość. Ta siła. Ta moc. To przekonanie, że mogę absolutnie wszystko, że wszystko jest już dobrze, że właśnie na to czekałam tyle lat, że to wszystko miało sens, że po to tu jestem.
Wszystko to widać na tych klipach.
Tyle kiczu, tyle snobizmu, tyle poczucia wyższości, a potem wychodzi sobie na scenę ktoś i opadają wszystkie pozory.
Ech, co za wieczór. Ale może pooglądać sobie również zechcecie.
Gwarantowane polepszenie nastroju, zapewniam. Nic tak nie uskrzydla, jak patrzenie, jak czyjeś marzenia się spełniają.
PS Być może to tylko taki mój osobisty fetysz… ale absolutnie uwielbiam, kiedy na scenę wychodzi Afroamerykanka, z początku nieśmiało, nie wiedząc, czego oczekiwać, lekko przestraszona, zestresowana… a potem otwiera usta i nie ma nic, prócz siły, która wynika z opowieści, jaką ze sobą niesie, wszystkich doświadczeń, przeżyć, przeszkód… To odrodzenie, niczym feniks z popiołów, nie ma chyba pokazu piękniejszej siły.
A najzabawniejsze jest, że przypadkiem właśnie odkryliście pierwsze przesłuchanie kogoś takiego, jak Ella Henderson, której ’Ghost’ zna chyba każdy. Wow!
Posłuchajcie sami.
alfa
PS 2 Ella Henderson. Wiem, wiem, opóźniona jestem o dobrych kilka lat… ale ta dziewczyna! Absolutnie niesamowita.