Ostatnio, zainspirowana ludźmi, którzy podróżują i piszą, przeczytałam takie bardzo mądre zdanie: Szczęśliwi ludzie wybierają szczęście.
Tak, właśnie tak – szczęście to nie coś, na co czeka się jak na mannę z nieba, tylko ciężka i mozolna praca każdego dnia. Bo szczęście można – a nawet trzeba! – po prostu wybrać. A potem wyciągnąć po nie rękę i chwycić w garść, by dusić, jak cytrynę, do ostatniej kropli.
Dlatego dziś kilka zdań o tym, jakie banalne momenty stają się tymi magicznymi, jak człowiek się tylko na chwilkę zatrzyma.
- Czytanie przed snem.
Taki banał, a ile radości daje. Uwielbiam wręcz zapach świeżej książki: połączenie nowego druku, nowości i obietnicy zapisanych kartek. Dodać do tego poczucie, że wreszcie, po całym dniu, mogę wyprostować nogi w świeżej pościeli, a kiedy zmorzy mnie sen, po prostu położyć głowę na poduszce i zasnąć. A do budzika zostaje jeszcze kolejnych osiem godzin snu!
- Spacer w ciepłe wiosenne popołudnie.
Poczucie, że wreszcie mogę się wyzwolić z grubych i ciężkich płaszczy i swetrów sprawia, że jestem lżejsza (dosłownie!) o kilka kilogramów. Jeśli do tego dodać ciepłe promienie słońca, pierwsze nieśmiałe niemalże listeczki o niesamowitym kolorze oczobijącej zieleni i śmiech ludzi wokoło, to można od razu zaśpiewać: „Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr!”
- Wczesny poranek – chwila przez rozpoczęciem dnia.
Kiedy rano zwlekam się z łóżka i zanim zdążę wpaść w wir codzienności, staję przed naszym kuchennym oknem, za którym rozpościera się poranna, nieco zaspana, niebieska przestrzeń, wciąż lekko zaciągnięta nocnymi chmurami, niczym bitą śmietaną. Lubię stanąć w tym oknie, powdychać zapach gorącej, świeżo zaparzonej herbaty i powpatrywać się w dal, obserwując, jak wstaje dzień. Jeśli do tego towarzyszy mi trel ptaków i miauczenie mojego kota – jestem w niebie.
- Chwila przed burzą, gdy zapada cisza, a ciepłe powietrze aż buzuje od napięcia, aż do pierwszego gromu, kiedy cały dom drży w posadach.
Jest w tym jakiś atawistyczne uczucie satysfakcji – to poczucie, że nad głową szaleje żywioł, ale ja jestem bezpiecznie schowana w domu, gdzie nic mi nie grozi. Im głośniej i straszniej na dworze, tym przytulniej w środku.
- Kiedy zakładam słuchawki i włączam moją ukochaną muzykę, która przenosi mnie daleko i wysoko.
Muzyce poświęcę chyba wkrótce osobny post – tyle ostatnio wartych słuchania nut, że szkoda by było ich gdzieś razem nie zebrać i nie utrwalić.
Problem polega na tym, by pamiętać, że nie należy każdego dnia gnać z wywalonym jęzorem i na złamanie karku. Żeby tylko o tym pamiętać. Wam się udaje?…