Czas najwyższy spisać wrażenia z lektury. Ta książka nie miała do mnie prostej drogi – wysłana była pocztą polską i zanim dotarła do moich rąk, musiała przejść jeszcze przez ręce poczty czeskiej. Luby ochrzani mnie za to generalizowanie, ale ze wszystkich instytucji publicznych mniej niż tym dwóm firmom ufam już tylko PKP. Ale książka jednak dotarła. Do rąk własnych.
Cuda się jednak zdarzają.
Czechy. Czemu pohoda to nie pogoda? czyli czeski luz
Co to za książka? „Czechy. Czemu pohoda to nie pogoda? czyli czeski luz” Doroty Chmielewskiej. Dorotę musicie chyba znać, zakładam – bo jeśli lubicie Czechy, to musiały w Wasze ręce trafić jej przewodniki po Czechach, albo przed oczy Wasze – blog „Czechofil” lub chyba najsłynniejsza czechofilska grupa facebookowa o oczywistej nazwie „Jestem czechofilem”. To wszystko jej dzieła.
W moje ręce trafiła w pewną lipcową sobotę najnowsza książka Doroty o wspomnianym tytule, zasiadłam więc w moim żółtym fotelu i zanurzyłam się w lekturze. To było trochę tak, jakbym otworzyła książkę z własnymi wspomnieniami – bo autorka ze swadą opowiada o swoim spojrzeniu na Czechy, o tym, jak je poznawała i jej pasja widoczna jest na każdej jednej stronie. Ten á la przewodnik nie jest przewodnikiem sensu stricte – tzn. takim z masą historycznych i architektonicznych informacji i wskazówkami od autora na temat dobrych restauracji – to coś innego, coś znacznie bardziej, według mnie, wartościowego. Z lektury książki Doroty jesteście w stanie wynieść o wiele więcej niż tylko informacje o tym, w którym wieku postawiono praski hrad oraz gdzie warto zamówić smažený sýr.
Czeskie anegdotki
Dowiecie się na przykład, że istnieje różnica między zamkiem i zámkem; że hradów w Czechach jest bardzo wiele i że turystyka zamkowa jest w Czechach niezwykle popularna; że istnieje wiele rodzajów hospod, ale jeśli chcecie poznać ten stary, swojski klimat, to występuje on jeszcze tylko w dogorywającym gatunku lokali, czyli w restauracjach dworcowych. Sama pamiętam moje pierwsze zetknięcie z przybytkiem tego rodzaju i spojrzeniem štamgastów, gdy z moją ówczesną szefową w podróży służbowej o 9:00 rano i trochę z przypadku weszłyśmy na moment do takiego lokalu i lekko zatkało nie tylko mnie, ale chyba także ówczesnych gości konsumujących swe pierwsze (?) poranne piwko. (Bo po co też pcha się tam rano ktoś, kto nie ma ponad pięćdziesiątkę i lekkiego problemu alkoholowego? ;)). Autorka opisuje przygodę podobnego charakteru i być może dlatego od początku lektury czułam się, jakby znajoma opowiadała mi równoległą do mojej historię poznawania Czech.
Takich anegdotek uzupełniających główną opowieść o Czechach jest w książce mnóstwo. Ze stron znać, że Dorota Czechy przejechała wzdłuż i wszerz i z niejednego kufla piwo piła. No właśnie, piwo! O piwie w tej książce też trochę jest, co interesujące będzie, jak zakładam, dla szerokich gron czechofilów, którzy lubują się w tym trunku. W książce nie mogło zabraknąć także historii chataření i chalupaření, trampów i wszystkiego, co związane z czeską tradycją uprawiania turystyki lokalnej (i świetnie, bo to jedna z lepszych rzeczy, jakimi w mojej opinii Czesi mogą się chwalić!). Pojawiają się także historie związane z paleniem czarownic, májkami, turystyką uzdrowiskową, a nawet rowerową. Słowem – cała masa tropów, które każdy szanujący się czechofil prawdopodobnie prędzej czy później zechce poznać 🙂
Piwo dla korektora i różowe okulary czechofilki
Czy książka ma jakieś wady? Oczywiście, w każdej takie można znaleźć. Muszę przyznać, że trochę irytowały mnie pojawiające się gdzieniegdzie literówki i brak konsekwencji w zapisie czeskich słów (raz z diakrytyką, innym razem bez, wytropiłam też jedno słowo, które jest chyba… słowackie. @Korektorze, chyba przed robotą walnąłeś sobie piwo. Mam chociaż nadzieję, że było czeskie i dobre :D)
Kilka razy odniosłam wrażenie, że autorka ma na nosie trochę różowawe okulary, przez które z zachwytem przygląda się mojemu przybranemu krajowi. Taki pewnie był i zamiar: polski czechofil, szczególnie taki początkujący, zazwyczaj Czechami jest po prostu zachwycony i chce czytać o tym, co w Czechach cudowne. Rozumiem to, Czechy są cudowne i sama je uwielbiam. Kraj ten ma jednak także wady i jeśli mi w tekście zabrakło czegokolwiek, to jakiegoś ich wspomnienia. Czechy to kraj żywych ludzi, różnych ludzi, więc i wad różnych trochę by się znalazło, powiedziałabym przy piwie, ale to już chyba temat na inny wpis i inny dzień (zresztą, było o tym nawet w podcaście). Choćby ten język angielski, którego znajomość wśród Czechów autorka zachwala – wielu Czechów z młodej generacji zdecydowanie dobrze po angielsku nie mówi; tak, Polacy umieją lepiej, nie bójmy się tego przyznać i dogadanie się po angielsku podczas podróży w Czechach może być próbą marną. Czy to polski exodus, czy to świetny poziom kilku wydziałów anglistyki w naszej ojczyźnie, czy wszechobecne opcje filmów z napisami, angielskim posługujemy się od Czechów nadal lepiej*.
Czesi też mają wady
Do tego pojawia się w czeskim społeczeństwie pewna niechęć do cudzoziemców. Dorota przytoczyła anegdotę o tym, jak pewien kelner nie chciał rozmawiać z nią po czesku (przeszedł na angielski) i potraktowała powyższe jako wyraz szacunku do własnego języka. Oczywiście – mogło tak być. Niemniej, też mi się zdarzyło, że ktoś umyślnie próbował mnie nie zrozumieć, gdy mówiłam po czesku. Nie wynikało to jednak z mojej nieznajomości języka, ale raczej próby pokazania mi, że coś robię źle. Niestety głupie poczucie wyższości nad innymi nacjami, również sąsiadami, nie jest w Czechach tak zupełnie niespotykane (ono jest oczywiście obecne też w Polsce i zapewne w każdym innym kraju; puenta jest taka, że w Czechach jest ono TAKŻE i nawet jeśli o tym zapominamy, istnieją szanse, że ktoś nam to w nieprzyjemny sposób przypomni).
Niemniej, ta niewielka irytacja przy lekturze „Czechy. Czemu pohoda to nie pogoda? czyli czeski luz” nie pozbawiła mnie wcale z niej przyjemności. Myślę, że czechofile, szczególnie ci początkujący i wchodzący w czeski świat, znajdą tu wiele intrygujących wątków i inspiracji do dalszych poszukiwań na własną rękę; to zdecydowanie dobra pozycja uzupełniająca podróże po Czechach. @Doroto, jeśli, jak zapowiadasz w zakończeniu, zawitasz kiedyś do Brna, to zapraszam na piwo. Mam wrażenie, że będziemy miały o czym rozmawiać 😉
* Nie chcę być gołosłowna ani podpierać się argumentem anegdotycznym. Sprawdzałam najnowszy raport EF EPI dotyczący poziomu znajomości języka angielskiego na świecie w krajach nieanglojęzycznych. Polska od wielu lat zajmuje całkiem wysoką pozycję (wśród krajów europejskich w 2014 zajęliśmy nawet 6 miejsce!), od jakiegoś czasu trochę spada, w 2023 r. zdobyła pozycję 13 (zarówno w Europie, jak i na świecie). U nas nauka pierwszego języka obcego zaczyna się już w pierwszej klasie szkoły podstawowej lub nawet w przedszkolu (nawet ja, ponad trzydzieści lat temu, w biednej Polsce lat 90. chodziłam do zerówki, gdzie był angielski).
Czechy we wspomnianym rankingu z roku 2023 zajęły pozycję 21 w Europie i 26 na świecie. Różnica między PL a CZ jest i wg mnie to słychać na ulicach. Z czego to wynika? W Czechach nauka pierwszego języka obcego w szkole podstawowej zaczyna się dopiero w III klasie (czyli w wieku 8 lat, obowiązek szkolny zaczyna się rok wcześniej niż w PL). Ten pierwszy język obcy to zazwyczaj angielski. Jak chodzi o drugi język obcy w szkołach: w PL obowiązek nauki drugiego języka w szkole jest już od 2009 r., w CZ od 2014 r., a dziś w Pradze w ogóle dyskutuje się o jego zniesieniu. Przede wszystkim trzeba jednak pamiętać o obecnym nad Wełtawą uwielbieniu do WSZECHOBECNEGO dubbingu i czeskich coverów światowych hitów – w Czechach ekspozycja na angielski jest po prostu znacznie mniejsza niż w Polsce. U nas ludzie siłą rzeczy nasiąkają angielskim, nawet jeśli go aktywnie nie używają. Czesi są zdecydowanie bardziej zamknięci we własnym sosie językowym (i pytanie, czy to dobrze, to temat na osobną dyskusję).
Tutaj rzeczony raport: informacje o PL i informacje o CZ.
Z pozdrowieniami,
M.
PS Na blogu pojawiło się kilka innych recenzji książek o Czechach: np. w zeszłym roku pisałam o książce Aleksandra Kaczorowskiego Czechy. To nevymyslíš.