Czesi jako naród, Czeska kultura

Przygotowania do Świąt w Czechach

Listopad już prawie za nami, a to oznacza, że w Czechach zaraz rozpoczną się przygotowania do Świąt. I tak, Boże Narodzenie w Czechach to zupełnie inna sprawa niż Boże Narodzenie w Polsce – bo te czeskie święta są dużo bardziej na luzie, mniej uroczyste, mniej przy nich zachodu, mniej „odświętności”. Czesi po prostu smażą řízka z karpia, robią michę sałatki (tzw. bramborový salát, który, bij mnie zabij, jest po prostu trochę inną wersją sałatki warzywnej) i przez dwa dni objadają się naprzemiennie karpiem i sałatką, oglądając czeskie tradycyjne bajki i pojadając świąteczne ciasteczka. Nie ma odwiedzin, odświętnych strojów, sianka pod obrusem ani śpiewania kolęd. Prezenty, owszem, są, ale przynosi je Ježíšek, czyli Jezusek, jak to przystało na najbardziej ateistyczne państwo świata i raczej nie odwiedza się aż tak tłumnie krewnych, jak ma to miejsce w Polsce.

Polskie Święta są bardziej

My Święta zasadniczo spędzamy w Polsce – raz, że i tak nie widujemy się z naszą polską rodziną zbyt często, więc chcemy to nadrobić, dwa, wydaje mi się, że w polskich rodzinach celebruje się je bardziej,  a samo świętowanie ma bardziej oficjalny charakter. Na Wigilię raczej nie przychodzi się w dresie, tymczasem w mojej czeskiej rodzinie bywa to na porządku dziennym (tak, oczywiście, że zaliczyłam wpadkę, przychodząc na czeską wieczerzę wigilijną ubrana w spódnicę i będąc jedyną osobą nie w ubraniu domowym ;d). 

To jednak WCALE nie znaczy, że Czesi podchodzą do Świąt lekko. O, nic bardziej mylnego! Bo o ile polskie Boże Narodzenie to WIELKIE HALO, za to Adwent, no, jest, bo jest, ale nie ma z nim związanych aż tak wielkich tradycji (może oprócz chadzania na roraty i wstrzemięźliwości od alko/mięsa), to w Czechach grudzień jest MIESIĄCEM PRZYGOTOWAŃ (i zdecydowanie nie jest bezalkoholowy!).

Czeski adwent, czyli miesiąc przygotowań

Przygotowania do świąt są intensywne, wszechobecne i nie do przegapienia. Po pierwsze, wszechobecne jarmarki bożonarodzeniowe. Też je mamy! – powiecie. No owszem, ale w Polsce to jest w wydaniu takim, jakie ma miejsce w Czechach, wydaje mi się, zjawisko stosunkowo nowe, tymczasem w Czechach na svařáka, czyli grzane wino z przyprawami chadza się od dziesięcioleci. To po prostu część tradycji: w grudniu ludzie chodzą na miasto, ale oprócz siadania na piwo w hospodzie, stoją na zewnątrz, grzejąc ręce o kubki pełne gorącego czerwonego wina z przyprawami. Jego słodki zapach roznosi się po całym centrum już od listopada.

Po drugie, vánoční večírky. To coś, co z grubsza można by przełożyć na „wigilie firmowe”, chociaż to nie do końca oddaje skalę tego fenomenu. W Czechach bowiem vánoční večírky organizują nie tylko pracodawcy dla pracowników, ale dosłownie każda najmniejsza organizacja dla swoich członków. Klub miłośników komiksów? Vánoční večírek. Kurs języka obcego? Vánoční večírek. Kurs pływania? Vánoční večírek. Grupka na fb właścicieli psów tej samej rasy? Vánoční večírek. Czekam, aż supermarkety zaczną organizować vánoční večírky dla swoich klientów. Wiąże się to oczywiście z tym, że taki statystyczny Czech w grudniu weźmie udział w kilku takich „večírkach”. Dla mnie, osoby trochę postronnej, grudzień to miesiąc, kiedy ktoś nieustannie opowiada, że był na „večírku”. Aha, no i też – przebieg takiego wydarzenia to zazwyczaj jest po prostu spotkanie w hospodzie na jedzenie i piwo. Próżno szukać tam karpia i prezentów 😉

Wieńce i cukroví

Po trzecie, adwentowe wieńce. To jest tradycja, którą Czechy na pewno współdzielą z Niemcami, a przynajmniej niektórymi landami. Ja osobiście pamiętam, że jako dziecko uczyłam się o niej na lekcjach niemieckiego w szkole podstawowej. W praktyce poznałam ją dopiero w Czechach. Zasada jest bardzo prosta: wieniec taki najczęściej bywa z igliwia, ozdobiony bombkami, pierniczkami, kokardkami i czterema świecami. Każdą jedną zapala się w kolejną niedzielę adwentową, śpiewając przy tym tradycyjne pieśni. Dodatkowo: świeczkę zapala najstarsze w rodzinie dziecko; trzy z nich mają być niebieskie, a jedna – na trzecią niedzielę – różowa. Tę zapalić miałaby matka. Wieniec pali się też potem na stole wigilijnym. Bardzo lubię tę tradycję i w pełni ją zaadaptowaliśmy do naszego czesko-polskiego domostwa.

Po czwarte, cukroví. To jest prawdopodobnie temat, który można by wybrać na książkę. Ilość rodzajów cukroví, czyli ciasteczek i słodyczy bożonarodzeniowych, co roku rozwala mi mózg. W skrócie: tradycyjnie od początku grudnia czeskie hospodynky, czyli gospodynie domowe rozpoczynają przygotowania do Świąt, piekąc cukroví. Aaaa, to jak nasze pierniczki – powiecie. No: i tak, i nie. Rzeczywiście tradycja pieczenia pierników kilka tygodni przed Świętami też u nas istnieje, ale skala tego bywa jednak inna. Správná hospodyňka powinna mieć bowiem cukroví kilka/kilkanaście rodzajów; wszystkie one są maluśkie, drobniuśkie, a ich przygotowanie wymaga niebotycznej ilości czasu. Właśnie dlatego ich pieczenie/kulanie/turlanie rozpoczyna się już na początku grudnia. Inaczej nie byłoby szans zdążyć!

Wiem, że tradycja ta istnieje w Polsce w Cieszynie – zapewne ze względu na bliskie związki z Republiką Czeską. U nas zazwyczaj wygląda to tak, że ja piekę pierniki i rozdaję naszej czeskiej rodzinie, a nasze czeskie hospodyňky obdarowują nas swoimi cukroví. Dla tych, którzy nie chcą piec sami, istnieje jeszcze opcja zamówienia ich w ulubionej kawiarni. Nie jest to rzecz tania, bo ciasteczka te wymagają często ręcznego przygotowania i są bardzo pracochłonne, ale i tak, jeśli chcecie takowe kupić, zamówienia trzeba składać kilka tygodni do przodu. Inaczej wszystko będzie już wyprzedane 😊

Sv. Mikuláš i jego dwóch pomocników

Po piąte, święto sv. Mikuláše, czyli nasze Mikołajki. Nie jestem pewna, czy tradycja Mikołajek jest w Polsce jednorodna – w moim rodzinnym Poznaniu dzieci musiały 5 grudnia przed spaniem umyć buty. Jeśli zrobiły to porządnie, Mikołaj w nocy zostawiał im w nich drobiażdżki. Tradycja czeska jest dużo bardziej okazała: tutaj do dzieci przychodzi żywy Mikuláš s čertem a andělem, czyli po prostu Mikołaj z diabłem i aniołkiem. Dzieje się tak nie tylko na zamówienie: grupki Mikołaja z obstawą chodzą po mieście, dzwonią do drzwi i pytają, czy mieszkają tam jakieś dzieci. Rodzice oczywiście za taką atrakcję płacą i to oni też dbają, aby Mikołaj miał co dzieciom podarować. W każdym razie 5 grudnia można na ulicach czeskich miast zobaczyć przebierańców krążących od domu do domu.

Jak widzicie, atrakcji przed Świętami nie brakuje – być może dlatego celebracja nich samych nie jest aż tak wystawna jak u nas.  Okres świąteczny kończy się też szybciej, bo 6 stycznia w Czechach jest normalnym dniem pracy – a mi łamią serce choinki, które wyrzuca się tu dużo wcześniej niż u nas, już kilka dni po świętach (a najpóźniej właśnie do 6 stycznia).

Dajcie znać, czy coś było dla Was zaskoczeniem, a może współdzielicie jakieś tradycje z Czechami?

M.