Ponad dwieście tysięcy ludzi, magia świateł, ogłuszająca muzyka i atmosfera karnawału. Tak w skrócie
można określić to, co w Brnie odgrywa się nieprzerwanie od 1998 na przełomie maja i czerwca,
znanego jako Ignis Brunensis. Kto nie słyszał, niech żałuje! Kto nie widział – tym bardziej…
Ignis Brunensis
Na czym to właściwie polega? Ignis Brunensis, czyli Brneński Płomień to międzynarodowy konkurs pokazów fajerwerków
ekip pochodzących z różnych krajów. Przyjeżdżają grupy z Hiszpanii, Austrii, Macedonii, Włoch czy
nawet Chin specjalnie po to, by zaprezentować własny pokaz pirotechniczny sprzężony z wybranymi
utworami muzycznymi. Cały festiwal, który jest częścią większej imprezy Brno – město uprostřed
Evropy, trwa kilka tygodni, zazwyczaj na samym początku lata, a poszczególne pokazy przyciągają od
100 do nawet 200 tysięcy widzów.
Gdzie się odbywa?
Festiwal otwiera pokaz powitalny, który nie bierze udziału w głównym konkursie, następnie
prezentowane są w poszczególne wieczory pokazy pirotechniczne uczestników konkursu i na koniec – pokaz finalny.
Brno położone jest na kilku wzgórzach i to położenie geograficzne bardzo fajnie jest wykorzystane na
tej imprezie – przedstawienia obecnie odbywają się bądź na wzgórzu, na którym położony jest zamek Špilberk
oraz na tzw. Přehradzie, czyli sztucznym jeziorze, także okolonym wzgórzami.
Jak to wygląda?
W przypadku pokazu na Přehradzie, fajerwerki wystrzeliwane są zazwyczaj z platformy położonej na środku jeziora, co potęguje efekt –
wszystkie świetlne gwiazdy i rozgwiazdy odbijają się dodatkowo w wodzie, a huk niesie się
spotęgowany echem okolicznych wzgórz i rezonuje w klatce piersiowej.
Dodatkowe atrakcje
Imprezie towarzyszą często koncerty i dodatkowe atrakcje w postaci wesołego miasteczka, szybkiego
żarcia i tłumów, nieskończonych tłumów ludzi. Są oczywiście przygotowane trybuny, z których można
podziwiać widowisko – jednorazowy wstęp jednak kosztuje 300 koron, a tzw. permanentka, czyli bilet
na wszystkie cztery konkursowe pokazy to aż 900 koron!
Praktyczne wskazówki
By uniknąć takich kosztów, wielu ludzi usadowia się po prostu wzdłuż wybrzeża jeziora – tak
naprawdę więc by znaleźć miejsce ustronne, bliskie pokazu i w miarę spokojne trzeba się troszkę
wysilić. Nam się to jednak udało – odwiedziliśmy klub sportów wodnych, który oferował wspaniałe
miejsca z bliskim widokiem na pokaz i zsynchronizowaną muzyką, a wstęp kosztował całych 50 koron.
Czy warto?
Czy warto? Warto! Choć raz, by poczuć tę atmosferę, zobaczyć, podziwiać. Festiwal, zapewne jak
każda wielkoskalowa impreza, ma swoje wady (pijane tłumy ludzi nigdy nie są atrakcyjne), do tego
dochodzi aspekt przerażonych zwierząt, które huki muszą płoszyć – mimo wszystko jest to impreza
ciekawa, na pewno dodająca kolorytu temu morawskiemu miastu. Jeśli nie przekonałam Was słowem –
zapraszam na obejrzenie krótkiego filmiku z pokazu w czerwcu 2017.