Czeska kultura, Czeskie społeczeństwo

Iiiiia, czyli hody po morawsku

Tak, tak, moi drodzy – ten moment prędzej czy później musiał nadejść. Mamy październik, a w październiku, prócz pięknych kolorów jesieni, nadszedł czas na winobranie, wina smakowanie i wina picie. Wino, jak pewnie zdążyliście się dzięki mojej małej propagandzie zorientować, odgrywa niebagatelną rolę na Morawach, a tam właśnie Was dzisiaj zabieram. Jeśli więc myślicie, że na folklorystyczne imprezy uczęszczają tylko babcie w chustach, zapraszam poniżej!

Morawianie odziedziczyli uprawy wina w zamierzchłych czasach jeszcze po Rzymianach. Dużo później sprawy w swoje ręce przejęli Austriacy; natomiast po upadku Żelaznej Kurtyny Czesi pozostali z nielada spadkiem. Siłą rzeczy zabrali się do pracy… a wyniki możemy smakować i dzisiaj.

20151024_160627

Morawy to teren niezwykle urokliwy – od tego być może powinnam zacząć. Kiedyś być może bardziej szczegółowo opowiem, jakie walory turystyczne sobą przedstawia. Od północy Brno – dzisiejsza stolica Moraw – otoczone jest Morawskim Krasem; natomiast od południa mamy do czynienia z płaską niczym stół równiną. Wspaniałym w związku z tym sposobem na zwiedzanie Moraw jest rower – kraina jest bowiem pokryta gęstą siecią ścieżek rowerowych, a teren: górzysty lub płaski, wybrać można sobie dowolnie. Wśród tychże pól znaleźć można niejedną winnicę, a większość okolicznych wsi zdobią tzw. sklípiky, czyli piwniczne pomieszczenia, w których przechowuje się wino. Jak się dobrze trafi, można się z gospodarzem jednym lub drugim umówić, a ten na zwiedzanie swoich winnic wraz z degustacją zaprosi. Szczerze polecam!

20151025_013529

Jednymi z bardziej znanych  win są być może Rulandské Šedé, Ryzlink czy typowo morawskie Pálava lub Děvín, ale wariacji i szczepów jest kilkanaście. Nie będę udawać Greka i specjalisty, gdy nim nie jestem – warto jednak zauważyć kilka znacznych różnic. Przede wszystkim w cenie – dobre wino spokojnie można dostać za 7zł/1,5l, np. w plastikowej butelce. Czesi jak zwykle cenią sobie praktyczność ponad szyk czy szpanerstwo; liczy się smak i cena, nie opakowanie. I muszę przyznać, że takie podejście w kwestii alkoholu całkiem mi odpowiada.

winobranie

No dobrze, ale czym właściwie są te hody? Jest to specyficzne połączenie czegoś na kształt dożynek, odpustu i winobrania (tylko bez winobrania; liczy się tylko konsumpcja). Tradycyjnie łączy się to z odpustem parafialnym; zwyczaj urządzania zabaw w tradycyjnych krojach* ostał się na wsiach, a dziś odżywa także np. w tak dużym mieście, jak Brno. Jest więc kapela, przygrywająca winiarskie hity, jest zespół taneczny w folklorystycznych strojach, który rozkręca całą zabawę (to właśnie kroje; każda wieś posiadała kiedyś własny wzór), jest i wino. W hektolitrach. A jako że, jak już kiedyś wspominałam, Czesi tańczą – są więc i tańce. Często przez większą część nocy.

*kroj, czyli tradycyjny strój

20151024_161747

Najciekawszym chyba aspektem całego tego wydarzenia jest to, że łączy całe pokolenia. Hody nie są wydarzeniem wyłącznie młodzieżowym – chociaż tak by można pomyśleć, patrząc na panny i kawalerów przebranych w stroje tradycyjne. To był prawdopodobnie najbardziej dla mnie szokujący element – tam kroje noszą tylko i wyłącznie autentyczne panny i kawalerowie! Żadnych babć w starych krynolinach i chustach poobwijanych dookoła twarzy. Zamiast tego folklorystyczne minispódniczki i koronkowe majteczki pokazywane przy co drugim tańcu, które kojarzą się z wieloma rzeczami, ale na pewno nie z babciami!

Jak tańczą, podejrzeć możecie np. tutaj: klik i klik.

20151024_221058

Dodać można, że wyżej opisana impreza często związana jest z dość silnymi katolickimi społecznościami na Morawach, które w Czechach stanowią bastion Kościoła Rzymskokatolickiego. To już jednak zupełnie inna opowieść…

*część zdjęć udostępniona dzięki uprzejmości Piwnej Kompanii.